Zmarszczyłem
odruchowo brwi czując jak czyjaś mała nóżka wbija mi się pod żebra. Próbując
uciec przed nią przesunąłem się bliżej brzegu łóżka i zakryłem kołdrą niemal po
sam czubek głowy, to jednak na nic się zdało.
-Pobudka! Pobudka,
Haroldzie! Tata robi śniadanie. –cichy głos rozległ się po pokoju, więc
odsapnąłem niezadowolony.- Wiem, że nie śpisz, nie udawaj, no!
Niechętnie spojrzałem
z pod grzywki na moją poranną zmorę i pstryknąłem ją lekko w nos wygrzebując
się z pod pościeli.
-Gdybyś zapomniał,
nie masz tylko jednego ojca.- przypomniałem mu po czym wydałem z siebie cichy
mruk poirytowania.- Czemu nie możesz być dla mnie tak miły i kochany jak dla
Louis’ego, co?
Chłopczyk siedzący
już na skraju łóżka w siadzie skrzyżnym bujał się raz w tył, raz w przód i
wpatrywał we mnie wzruszając ramionami. To dziecko chyba naprawdę mnie nie
lubiło, ponieważ musiało codziennie skopywać mnie z łóżka.
-Bo tata kazał mi cię
obudzić. –odparł jakby to miało go usprawiedliwić.- Poza tym jesteś leniem i to
nie ty mi gotujesz.
-Ty mały...
–warknąłem w końcu jednak gryząc się w język i wstałem leniwie z łóżka
chwytając małą dłoń siedmiolatka, aby razem z nim udać się do kuchni.
Mieszkanie pachniało wanilią i wiedziałem, że Lou rozpieszcza nas dziś
naleśnikami. Może właśnie dlatego Mike wolał go ode mnie? To znaczy, mnie też
kochał, chyba. Ale jakby nie patrzeć stawał po stronie Lou bez względu na
wszystko. Mały lizus.
Uśmiechnąłem się
szeroko mijając prób kuchni i zauważając Louis’ego stojącego z patelnią w ręce
i nakładającego naleśnika na talerz. Niebieskie ślepia chłopaka powędrowały w
moją stronę i odwzajemnił szybko uśmiech odstawiając gorącą patelnie na
kuchenkę. Jego zapach omiótł mnie gdy podszedł złożyć na mym policzku
delikatnego całusa.
-Jak ci się spało,
kochanie?- spytał rozradowany.
-Miło i wygodnie.
Gdyby tylko nie twój syn, który tak brutalnie mnie obudził.
-Mike jest naszym
synem, Harry. Naszym. –przypomniał mi wracając do smażenia, ja za to usiadłem z
chłopczykiem przy stole nakładając każdemu po naleśniku.- Swoją drogą jutro
jego pierwszy dzień w szkole, musisz tam ze mną iść.
-Ale... Jutro mam
dość dużo pracy. –stwierdziłem jakby zaprzeczając to, że mogę udać się z nimi
do szkoły Mike’a.
-Na pewno dasz radę,
Harry. Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że twoja praca jest ważniejsza od męża i
syna? –tak, kurczę, Louis uwielbiał mnie brać tak pod włos. Przecież
naturalnie, że Lou i Mike są ważniejsi, ale nie mogę wszystkiego dla nich
olewać. Rozumiem, czasem trzeba się poświęcić, żeby Lou mógł spokojnie skończyć
studia, ale... Nieważne. Z nimi nigdy nie wygrałem i nigdy nie wygram.
-Oczywiście, że
nie... Ile to potrwa?
-Jakieś dwie
godzinki, tak myślę. Maksymalnie trzy licząc z przygotowaniem się itd. –zapewnił
mnie obserwując moją reakcję przez ramię.
-W porządku. Wymyślę
coś i pójdę tam z wami.
Ja i Louis byliśmy
małżeństwem od czterech lat. Rok po ceremonii postanowiliśmy zaadoptować małego
Mike’a. Jak już wspomniałem Louis postanowił skończyć studia, podczas gdy ja
otworzyłem pizzerie. Właściwie jest to spółka z Niall’em, który jednak
zajmował się przygotowywaniem ich, a ja finansami i innymi tego typu rzeczami.
Muszę przyznać, że na początku było ciężko, jednak zapewne dzięki talentowi
Niall’a udało nam się rozwinąć biznes i w Londynie stoją już cztery pizzerie
naszej firmy. Nie narzekam, nawet jeśli czasem jestem rzadziej w domu, ponieważ
wszystkiego trzeba dopilnować. Louis nie musi się jednak martwić się o
pieniądze i może spokojnie skupić się na nauce. Mike skończył w tym roku
przedszkole i jak już wiecie udaje się do szkoły. I, cóż, jestem po prostu
szczęśliwy z Louis’m. Choć naturalnie zdarzają nam się starcia, szczególnie
jeśli chodzi o wychowanie dziecka. Louis jest dość beztroski i próbuje bezstresowego
wychowania, podczas gdy ja muszę pilnować aby Mike nie wszedł wszystkim na
głowę. Czasem spieramy się o metody wychowawcze i podważanie autorytetów, bądź
o czas, który spędzam w domu. Louis wie, że jestem jedyn źródłem dochodów, więc
w końcu sam ulega i przyznaje mi rację. Naprawdę staram się spędzać z nimi dużo
czasu.
Niall i Zayn wciąż
nie zdecydowali się na poważniejsze kroki. Po dwóch rozstaniach, które przeszli
wciąż są razem, jednak jedynie jako para. I szczerze mówiąc- żadnemu z nich to
nie przeszkadza. Zayn nie chce aż taki zobowiązań, podczas gdy Niall uznał to
za niepotrzebne wygłupy. Mimo to na naszym weselu bawili się świetnie i na szczęście, wybaczyli mi już dawno sprawę z Lou. Wszystko między nami wróciło do normy, a Mike wciąż czeka na ślub Zayna i Niall'a męcząc ich o to. Mimo to uparcie uważają to za niepotrzebne. Ja i Louis tak nie sądzimy, to był naprawdę cudowny
dzień. Gdybym mógł cofnąć czas za nic na świecie niczego bym nie zmienił.
________________________________________________
Po pierwsze- wiem. Jest niezwykle krótki, nawet jak na epilog.
Po drugie- wiem. Kończę to opowiadanie niezwykle szybko i po długiej przerwie.
Po trzecie- wiem. Jestem okropna i naprawdę głupio mi z tego powodu.
Zwyczajnie nie jestem już w stanie tego pisać. I z każdym rozdziałem męczyłam się w stopniu, którego pewnie nawet sobie nie wyobrażacie. To było po prostu ciężkie i przyznam szczerze- nie mam już sił na spędzanie godzin z otwartym wordem i nie umiejąc wykrztusić z siebie dwóch zdań.
Tak więc z tym rozdziałem kończy się nasza przygoda z Amare. Mam nadzieje, że mimo długich przerw, masy błędów i okropnych rozdziałów- miło spędziliście czas czytając to opowiadanie :)
Chcę wam też ogromnie, ogromnie podziękować za te miesiące, które spędziliśmy w pewnym sensie razem, choć oddzielnie :) Jestem naprawdę wdzięczna za to, że jeszcze nikt z was mnie nie zjadł, choć czasem należało mi się na pewno. Jesteście po prostu wspaniali i każdy komentarz, który czytałam- a czytałam każdy, naprawdę- powodował na mojej twarzy uśmiech. Kocham was w sposób, którego nie umiem nawet opisać.
Oh i dla chętnych. Jeśli wciąż chcielibyście czytać różności wychodzące spod mojej ręki, niektórzy z was może wiedzą, jednak podam jeszcze raz dla niewtajemniczonych- oto mój tumblr - link - gdzie znajdziecie wszystko co piszę/pisałam/pisać zamierzam. Możecie zadawać mi tam pytania, wyzywać jak bardzo okropne było Amare i wgl, przyjmę wszystko na klatę XD
Jeszcze raz dziękuje, przepraszam i kocham was wszystkich! :) xx
Oh i dla chętnych. Jeśli wciąż chcielibyście czytać różności wychodzące spod mojej ręki, niektórzy z was może wiedzą, jednak podam jeszcze raz dla niewtajemniczonych- oto mój tumblr - link - gdzie znajdziecie wszystko co piszę/pisałam/pisać zamierzam. Możecie zadawać mi tam pytania, wyzywać jak bardzo okropne było Amare i wgl, przyjmę wszystko na klatę XD
Jeszcze raz dziękuje, przepraszam i kocham was wszystkich! :) xx
(Spokojnie. Nie mam mojej twarzy, aby nie przyprawić was o koszmary <3)