Więc gdy przyszło co
do czego siedziałem z Harrym w kinie, zupełnie z tyłu. Jego dłoń luźno leżała
na mojej, choć odważył się mnie dotknąć dopiero po około czterdziestu minutach
filmu. Zapewne przekonany był, że jestem zbyt zapatrzony w ekran, aby poczuć ten
ruch. Nic bardziej mylnego, bo dokładnie w tym momencie na mojej twarzy pojawił
się szeroki uśmiech. Poczułem jego ciepły oddech tuż przy moim uchu i chciałem
się tam nawet spojrzeć, gdy jego głos mnie ubiegł.
-Co powiesz na kawę?
-Teraz?
Zaśmiał się w
odpowiedzi delikatnie głaszcząc moją dłoń i mrużąc oczy.
-Naturalnie, że nie
teraz. Mam na myśli gdy film się już skończy. Mieszkam niedaleko, więc po
drodze moglibyśmy wpaść do mnie i napić się czegoś...
-Do ciebie powiadasz?
-spytałem niepewnie czując jakby nagle coś zaciskało się w okół mnie. Jakby
strach, że zaraz znowu wszystko wróci do tego jak było wcześniej. Harry
spiął się i odsunął chyba czując, że to nie był dobry pomysł.
-Nie to miałem na
myśli... Jedna kawa i odprowadzę cię do domu. Naprawdę, to źle zabrzmiało, nie
chodzi mi o to, nie mam zamiaru robić nic, naprawdę...
-W porządku. Myślę,
że chwila mnie nie zbawi... Z chęcią spędzę z tobą jeszcze trochę czasu o ile
zamienimy tą kawę na kubek porządnej herbaty.
-Co tylko zechcesz.
-szepnął całując moją rękę, po czym wróciliśmy do oglądania filmu. W sumie, był
całkiem ciekawy. Wiedziałem, że Harry lubi te klimaty jednak ja osobiście nie
przepadałem za fantastyką, więc zazwyczaj oglądał sam. Okey, może czasami
siedziałem wtedy koło niego, ale byłem wtedy zajęty innymi rzeczami. Na
przykład Harrym.
Napisy końcowe
zaczęły lecieć więc razem z Harrym poderwaliśmy się do góry i gdy tylko Styles
pomógł mi w założeniu płaszcza, wyszliśmy z kina kierując się w stronę jego
domu. Poprawka, w sumie to było moje mieszkanie, ale przecież przypominanie mu
tego nie jest wskazane. Rozmawiając o rzeczach, o których rozmawialiśmy już
wcześniej tysiące razy, doszliśmy do naszego starego mieszkania, a wraz z
wejściem do przedpokoju powróciła tona złych wspomnień. Na moment wstrzymałem
oddech, a gdy tylko Harry to wyczuł, jego oczy zaświeciły i szybko doskoczył do
mnie by zająć czymś mój umysł.
-Pomogę ci w
płaszczem, dobrze? Mam nadzieje, że nie przeszkadza ci lekki bałagan. Starałem
się posprzątać, ale... Bywało tu czyściej, nie jestem pewien jak mi poszło.
Jaką herbatę preferujesz? Mam też jakieś ciastka, ja osobiście je uwielbiam,
dobre, maślane. Lubisz maślane? Chodźmy do kuchni, mam nadzieje, że nie
obrazisz się jeśli wypijemy w kuchni. To znaczy, możemy w salonie, ale wydaje
mi się, że kuchnia jest wygodniejsza. Z resztą, sam zdecyduj. Chodźmy.
Jego ręka spoczęła na
moich plecach lekko pchając mnie w głąb mieszkania. Gdy już stanęliśmy w
kuchni, uśmiechnął się ciepło i odsapnął z ulgą widząc jak powoli czuje się
lepiej. Jest w porządku, a przynajmniej staram się by było. To po prostu jest
jak rozdrapywanie blizn. Usiadłem powoli przy stole rozglądając się po
pomieszczeniu, nic jednak się nie zmieniło. Chyba nawet puszki z kawą nie
przesunął. Uśmiechnąłem się lekko, podczas gdy on wstawiał wodę na herbatę.
-Um... Ładnie tu.
-Hm? Och, tak, mi też
się podoba. Właściwie to nie ja urządzałem tu wszystko. To mój... Były.
–powiedział to cicho i niepewnie. To był delikatny temat dla nas obu, ale...
trzeba się z tym pogodzić i przejść do normalnego życia.
-No tak. Rozumiem.
Uh, długo... dawno temu zerwaliście? –to było głupie pytanie, bardzo głupie. Ale
wypadało zapytać o cokolwiek. Harry zaśmiał się i po chwili spoważniał siadając
naprzeciwko mnie.
-Szczerze, nie
wiem... To tak jakby w tym dniu wszystko przestało się liczyć i nawet nie
liczyłem dni, bo to nie miało sensu. Jakby urwał mi się film, choć pamiętam
mniej więcej co było potem.
-Och, jasne. Wiem co
masz na myśli. Ty... Jak się czujesz?
-Jest w porządku.
Było ciężko, bo wiem, że to ja totalnie spieprzyłem. Byłem dupkiem i nie
szanowałem go. Tak jak mówią- doceniłem dopiero gdy straciłem. I starałem się
go potem odzyskać, ale... Wiem, że pewnie nigdy nie będzie już tak jak było na
początku. Chyba to najbardziej boli. Wiesz, gdy już wiem jak bardzo dobrze
było, a to nigdy nie wróci.
-Ale może być lepiej.
–rzucając to nie myślałem. Po prostu powiedziałem co mi ślina na język
przyniosła, ale to dało dobry efekt. Uśmiech Harry’ego.
-Wiem. Mam taką
nadzieje. A twój były? To znaczy... Na pewno jakiś jest...
-On... Rozstaliśmy
się w sumie dość niedawno.
-Och... No tak, a ja
ci się tu narzucam. Jeśli chcesz możemy...
-Jest w porządku.
–przerwałem mu.- Nie chcę z niczym czekać, przeszłość to przeszłość, nie
zmienię jej.
-To dobrze. To mnie
cieszy, bo chyba nie wytrzymałbym zbyt długo. –jego śmiech rozbrzmiał niemal
równo z gwizdkiem. Wstał więc i zaczął zalewać herbaty.- A... Jaki on był?
Czemu się rozstaliście?
-Właściwie ja
zerwałem z nim. Był... kochałem go, ale nie zawsze był w porządku.
Resztę
przemilczeliśmy. Nie zamierzam żalić się Harry’emu jak bardzo mnie zranił,
ale... w jakiś sposób było mi miło, gdy on mówił o mnie. W jakiś sposób,
cieszyło mnie, że tęsknił. Nie to, że byłem z siebie dumny, że go zraniłem.
Popijając herbatę, trochę zbyt słodką, rozmawialiśmy o naszych dzieciństwach. O
tym jak Harry jeździł z matką i siostrą do babci, a ich ojciec zostawał w domu
bo nie przepadał za swoją teściową. I jak Harry objadał się u niej zupą pomidorową
i gdy wracali, chodził z ojcem na ryby, choć zazwyczaj jedynie męczył go, bo
był znudzony. A ja opowiadałem mu o kłótniach z najstarszą siostrą i o tym jak
była zazdrosna o bliźniaczki, a ja nigdy nie rozmawiałem z ojcem i nawet
cieszyłem się, że wolał moje siostry.Po jakiejś godzinie i dwóch herbatach,
Harry odprowadził mnie do domu. Na dworze było już ciemno, wiatr wiał
niemiłosiernie, a ogólnie powietrze było niezwykle zimne, więc dochodząc do
domu Rose moje policzki były czerwone, a ręce trzęsły się w kieszeniach
płaszcza. Odwróciłem się przodem do Harry’ego, który szczerzył w moją stronę
rządek białych ząbków. Wyglądał uroczo z włosami potarganymi na wszystkie
strony i oczami świecącymi jak dwie lampki. Nim zdążyłem się odezwać, jego
ramiona oplotły mnie, a twarz wtuliła się w zagłębienie szyi.
-Dziękuje, było
wspaniale. Mam nadzieje, że kiedyś to powtórzymy... –wymruczał w moją skórę, na
co zachichotałem.
-Ja równie mam taką
nadzieje, było naprawdę miło. –odparłem spokojnie również oplatając go rękoma.
Po chwili odsunął się, a uśmiech nie schodził z jego twarzy nawet na moment.
Miałem ochotę pocałować go, tak bardzo tego chciałem. Wariowałem próbując nie wpatrywać
się w jego usta, ale od zmysłów odszedłem dopiero, gdy jego twarz przechyliła
się w moją stronę. Poczułem jego ciepły oddech na mojej skórze i wargi w kąciku
moich ust. Było tak blisko, żebym wreszcie po tak długiej przerwie go
pocałował, ale... wygląda na to, że nie śpieszy mu się i to mi wcale nie
przeszkadza.
Rose nie musiała mnie
później o nic pytać, ponieważ sam chodziłem za nią co chwilę powtarzając ‘Harry
powiedział, Harry myśli, Harry zrobił, Harry zabrał mnie, Harry to, Harry
tamto...’. Czułem jak odchodzi przez to od zmysłów, oczywiście w ten dobry
sposób. Chichotała i żartowała na mój temat, czasami zakrywając mi usta i
śmiejąc się, że zaraz mnie gardło rozboli, a Harry na pewno ma teraz nieznośną
czkawkę. Więc przymykałem się na parę minut, aby później i tak znaleźć coś do
powiedzenia o Harrym. W sumie było to błędne koło.
~
Leżąc wciąż z
zamkniętymi oczami czułem, jak koło mnie ktoś wierci się i znajomy zapach
uderzył w moje nozdrza z podwójną mocą. Uśmiechnąłem się i spojrzałem w tamtą
stronę, aby mój wzrok napotkał te czekoladowe tęczówki.
-Powinniśmy wstawać.
–jego głos był ochrypły i ciężki, mimo to przymknąłem oczy wsłuchując się w
niego.- Niall, wstawać... Jest dziesiąta.
-Nie mam ochoty. Jest
niedziela.
-Później idziemy do
Liama. Nialler, proszę. –wymruczał a jego ręce oplotły mój pas wtulając
jednocześnie głowę w moje włosy.
-Zrób mi śniadanko,
proszę. –szepnąłem na co on zaśmiał się radośnie.
-Czy nie za dobrze ze
mną masz? Co powiesz na płatki z mlekiem?
-Płatki z mlekiem...
Zayni, jestem dorastającym mężczyzną, chcesz mnie nakarmić mlekiem i jakimiś
chrupkami? –spytałem rozbawiony czując jak mój brzuch powoli skręca się z
głodu.
-Zdrowe, nisko
tłuszczowe śniadanko, idealne dla krasnoludka takiego jak ty.
Przytaknąłem więc z
uśmiechem nie chcąc dalej drążyć tego tematu. Naprawdę dobrze układało mi się z
Zaynem. Dogadywaliśmy się i byliśmy po prostu dobrymi kumplami... z większymi możliwościami
i korzyściami. Zayn dbał o mnie i dobrze traktował. Inaczej niż robił do Harry
gdy Lou był z nim jeszcze. Dopiero od Rose dowiedzieliśmy się dokładnie o co
chodziło i szczerze, gdyby nie ja Zayn zapewne poszedłby do Harry’ego i
rozwalił mu łeb. Nigdy bym nie pomyślał, że z tego miłego gościa okaże się taki
kutas. Zayn był wściekły słysząc od Rose co się tam działo. Siedział na fotelu
zaciskając pięści i widziałem, jak powstrzymywał się od wybuchu. Odwiedzaliśmy
później Lou parę razy i próbowaliśmy zabierać go do klubów albo na mecze, ale
zazwyczaj zlewał nas i mówił, że nie ma nastroju. Nie dziwiło mnie to, bo ja
również na nic nie miałem ochoty po tym jak miałem spięcia z Zaynem i ten
wyrzucił mnie z domu. Rozumiałem go więc. Liam również się nie narzucał i gdy
chcieliśmy czegoś więcej mogliśmy liczyć jedynie na Rose. To od niej też
dowiedzieliśmy się o tym, że na nowo się spotykają. Zayn nie wierzył, że Lou
jest taki głupi, ale ja rozumiałem go naprawdę dobrze. Kochał Harry’ego. Mnie
również Zayn zawiódł a jednak nie przestałem go kochać. Zapewne po całym cyrku,
który mi odstawił powinienem kopnąć go w dupę, ale... Tak się po prostu nie da.
Więc w gruncie rzeczy cieszyło mnie, że Lou ma kolejną szansę na bycie
szczęśliwym. Ponieważ przy Harrym był naprawdę szczęśliwy i byłby szczerze
zaskoczony gdyby ktoś dawał mu tak wiele radości i miłości, co Harry. Nikt by
go nie zastąpił.
Z rozmyśleń wyrwał
mnie głos Zayna, dochodzący z innego pomieszczenia. Był dość donośny i chyba
trochę poddenerwowany, więc czym prędzej zsunąłem z siebie ciepłą kołdrę i
wstałem z łóżka, aby powoli udać się do kuchni. Na stole czekała na mnie miska
z mlekiem i płatkami, a obok talerz z dwoma kawałkami tostów z dżemem. W
momencie, w którym usiadłem, naprzeciwko mnie postawiony został również kubek z
parującą herbatą, a zaraz za nim ujrzałem siadającego po drugiej stronie stołu
Mulata. Uśmiechał się lekko odrywając zębami kawałek swojego tosta.
-Liam wysłał mi
sms’a. Podobno Danielle źle się poczuła i pojedzie później dowieść jej jakieś
leki, więc mamy poczekać na niego w jego mieszkaniu.
-Danielle zachorowała?
Biedaczka, akurat kiedy jej siostra wyjechała...
Zayn przytaknął i dalej
posiłek zjedliśmy w ciszy. Coś koło dwóch godzin później Zayn musiał wybrać się
do sklepu, a ja nie chcąc zostać samemu w domu, wyruszyłem razem z nim. Szliśmy
powoli, spacerkiem, a Zayn ściskał lekko moją dłoń nie zważając nawet na resztę
świata. Wcale nie przejmował się ciekawskimi spojrzeniami obcych. To było dla
mnie naprawdę ważne, bo sam nie wiem czy byłbym na tyle odważny. Ale on nigdy
od kiedy zaczęliśmy być ze sobą nie wstydził się mnie. Jedynie jeżdżąc do
naszych rodziców musieliśmy zgrywać przyjaciół i karcić się czasami w myślach
przed zrobieniem czegoś.
-Zayn... Powinniśmy
odwiedzić Louis’ego. –szepnąłem niepewnie.
-Nie mam zamiaru go
odwiedzać, rozmawialiśmy już o tym. Jest kompletnym debilem dając temu
skurwielowi szansę. Nie zamierzam później go pocieszać.
-Przesadzasz. Więc ja
też byłem debilem dając ci szansę po tym, jak totalnie mnie wychujałeś?
–spytałem sarkastycznie, a on zaklął pod nosem.
-To inna sytuacja. Ja
nie traktowałem cię jak gówno.
-Wyrzuciłeś mnie z
domu. –przypomniałem mu.- A później udawałeś, że nie znasz. Twoim zdaniem to
było zupełnie fair?
-Nie powiedziałem, że
tak myślę. Ale... Kurczę, Niall, co z tobą?! Bronisz tego padalca. Może chciałbyś,
żebym posuwał innych na boku i traktował cię jak służącego? Wiesz, może mi
jeszcze powiesz, że nie miałbyś nic przeciwko?
-Ugh, to nie tak. Po
prostu... Każdy zasługuje na drugą szansę. Harry się stara z tego co widać.
Może naprawdę się zmienił.
-Może. –szepnął gdy
minęliśmy próg sklepu.- Musimy dokupić chleb i pomidory. Masz ochotę na coś
jeszcze, Nialler? Może, no nie wiem... Hej, patrz, to to co reklamowali.
Zalewasz i masz spaghetti... Spróbujemy?
-To 100% chemii.
Najadłbyś się pomarańczy, albo czegoś takiego, zamiast faszerować się czymś
takim...
-Okey, okey, mamo.
Ale poważnie, to wygląda dobrze. Chociaż posmakujmy. Jeden taki kubełek, sam
będziesz mi wyjadał. Zawsze tak robisz.
Śmiejąc się cicho
wrzuciłem do koszyka kartonowy kubeczek i ruszyliśmy do następnej alejki. Nawet
nie zauważyłem jak nadszedł wieczór, a ja siedziałem z Zaynem i Liamem na
kanapie oglądając mecz i popijając piwo. Co jakiś czas Liam dopytywał przez
telefon Danielle czy czuje się lepiej, w końcu jednak nakazał jej położyć się
spać i dalej oglądaliśmy w spokoju. Choć brakowało mi tu Louis’ego i Harry’ego. Zgrywaliśmy się w piątkę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Więc po dość długiej przerwie, jest 20 rozdział. Przepraszam, ale miałam ferie w trakcie których byłam wreszcie w Polsce i wolałam spędzić te ponad dwa tygodnie na innych rzeczach niż pisanie, nie gryźcie :D
Poza tym wydaje mi się, że pojawią się jeszcze około 3 rozdziały i/plus epilog. Choć istnieje możliwość, że jednak to przedłużę. Ale niczego nie mówię na pewno.
Soł, dziękuje za uwagę i polecam się na przyszłość :) Charakter Ask
~Love u.!
Genialny rozdział :D czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://ziallforever.blogspot.com/
Domi xx
nawet zapomniałam już o czym było Amare ;) ale rozumiem i cieszę się, że miło spędziłaś ferie :)
OdpowiedzUsuńmuszę jednak napisać Ci coś: mianowicie, wiem że piszesz dużo opowiadań, więc może skończ zgodnie z planem to opowiadanie, bo inne też są zajebiste i naprawdę wkurza gdy jest taka sytuacja że bardzo długo nie dodajesz. rozumiem, teraz miałaś przerwę tylko miesiąc to strasznie długo :(
ale ja jestem dziś krytyczna wobec wszystkich blogów xD nie obraź się na mnie :D
jee nareszcie :D widze że tu zaczyna mraście być :D czekam Ł=
OdpowiedzUsuńNareszcie! tak długo czekałam na 20 rozdział, już myślałam, że o nim zapomniałaś :C Jak zawsze genialny, jejku, Larry taki słodki *o* tak strasznie się ciesze, że Lou dał mu druga szansę, mam nadzieję, że Haz już niczego więcej nie spieprzy. Och, bałam się, że skłócisz Zialla, ale na szczęście tego nie zrobiłaś (i uwielbiam cię za to) Pozdrawiam i życzę duuużo weny x
OdpowiedzUsuńhttp://i-just-wanna-hold-ya.blogspot.com/ (również Larry)
Wspaniały rozdział, cieszę się, że pojawił się też Ziall <3 Uwielbiam to opowiadanie, zawsze mnie czymś nowym zaskakujesz! Życzę Ci dużo weny i czasu, bo nie mogę się doczekać kolejnej części :)
OdpowiedzUsuńnawet nie wiesz jak się cieszę że wreszcie dodałaś <3 jesteś wspaniała. Czekam na następny
OdpowiedzUsuńKocham to! Kocham, kocham, kocham! Brakuje mi słów aby wyrazić moją miłość <3
OdpowiedzUsuńkiedy będzie nowy? :(
OdpowiedzUsuń