-Znowu tu jesteś?
–rzuciłem na powitanie, a ten pokiwał energicznie głową.
-Kupiłem ci kwiaty.
–oznajmił wysuwając w moją stronę kolejny bukiet.- Chciałem, żeby Rose wstawiła
je do wazonu, ale groziła, że je wyrzuci, więc wolałem poczekać na ciebie. Jego entuzjazm był zadziwiający biorąc pod uwagę fakt, że i tak nie zamierzałem mu ulegać. Powinien dobrze to wiedzieć, wydawało mi się, że dobrze to wie. Ale najwidoczniej on wciąż miał nadzieję i to w pewien sposób było miłe.
Odsapnąłem ciężko i
zauważyłem lekko uśmiechającą się dziewczynę za nim. Na pewno nie była dla
niego przyjemna, ona wręcz go nienawidzi. Wysunąłem rękę i zabrałem od chłopaka
kwiaty idąc z nimi w stronę kuchni.
-To lilię i mięta.
–oznajmił, a ja spojrzałem na niego jak na debila.
-Mięta? Poważnie?
-No... mięta. –przytaknął
i uśmiechnął się lekko obejmując mnie od tyłu. Sapnąłem i próbowałem się
wyrwać, więc chłopak po prostu złapał mnie za biodra i oparł swoją brodę na
moim ramieniu. Zamarłem na moment w bezruchu, aby po chwili przesunąć się i
wstawić kwiaty do wazonu. Wreszcie usiedliśmy w salonie, a Rose udała się do
swojej sypialni, nie chcąc się w to już mieszać. Harry siedział obok mnie
wodząc wzrokiem po pomieszczeniu i bawiąc się swoimi rękoma. Jakby nie wiedział
jak ma zacząć. Postanowiłem więc zrobić to za niego.
-Naprawdę nie wiem
po co znowu tu przylazłeś. Powiedziałem ci już, że nie zamierzam zmienić
zdania. Marnujesz i mój, i swój czas.
-Może... Myślałem o
tym ostatnio.
-I co?
-Kocham cię.
Naprawdę. Jestem pewien. I będę dla ciebie dobry. Będę o ciebie dbał, będę cię
kochał, już nie będzie tak jak dawniej. Przysięgam, Lou, daj mi ostatnią
szansę! Ostatnią, a później możesz robić co chcesz, jeśli to spieprzę.
-Nie. Harry, czy
naprawdę tak ciężko zrozumieć, że nie umiem zapomnieć o tym wszystkim? Tego
było za dużo, to nie jest takie łatwe.
-Wiem, rozumiem,
naprawdę! Ale będę się starał!
-Wyjdź stąd.
-Louis...
-Wyjdź.
Nogi Harry’ego
przyciągnęły się do jego klatki, a jego ręce mocno je oplotły.
-Nigdzie się stąd
nie ruszę. –oznajmił cicho uparcie wciskając się w kanapę.
-Jesteś uparty i natrętny,
a do tego niekulturalny. Jesteś nieproszonym gościem, więc wynoś się stąd już.
-A ty jesteś
niemiły.
-I kto to mówi!
Wielki nawrócony się znalazł.
-Staram się!
-A ja już nie
zamierzam. Starałem się dość długo. Wyjdź.
Więc Harry sapnął
ciężko i wyszedł jak zwykle nie chcąc się nazbyt narzucać. Pominę fakt, że
robił to już samym przychodzeniem tutaj. Rose zeszła gdy tylko chłopak zamknął
drzwi tuż po tym jak oczywiście grzecznie pożegnał się, znów składając na moim
policzku lekkiego całusa. Poklepała mnie lekko po plecach, po czym zagarnęła w
swoje ramiona widząc, jak trudno to dla mnie było.
-Louis, nie martw
się. Będzie dobrze, ułoży się. –szepnęła, a ja przytaknąłem udając, że jej
wierze. Nie wierzyłem i nigdy nie uwierzę. Bo nic się nie ułoży. Bo nie jestem
już w stanie pokochać kogoś kto nie jest Harrym. Samo wspomnienie o nim
sprawiało, że chciało mi się wyć do księżyca błagając boga o wyjaśnienie, czemu
to musiało się tak skończyć. Co zrobiłem źle?
Wieczór spędziłem
samotnie, w mojej sypialni słuchając jak Rose co chwilę pyta, czy aby na pewno
nie chcę dołączyć do niej i Eleanor. Nie chciałem, potrzebowałem trochę ciszy i
spokoju. Musiałem przemyśleć wszystko, wszystko poukładać. Oczywiście i tak
jedynym wnioskiem było, że bez Harry’ego to nie ma sensu i może powinienem
wrócić i dalej udawać, że wszystko jest w porządku, ale to pomińmy. Jednak i
tak wolałem nie przeżywać tego znowu. Wolałem umierać z rozpaczy tu, niż tam.
Następnego dnia
trochę zaspałem do pracy. Jakimś cudem jednak wszedłem do sklepu w ostatnim
momencie i udało mi się nie narazić szefowi. Przez cały dzień nudziłem się i o
dziwo, nie dostałem nawet jednego sms’a od Harry’ego. Nic, głucha cisza, która
o dziwo bolała mnie bardziej niż jego wpraszanie się. Już o mnie zapomniał?
Czyli to koniec..? Naprawdę? Po wszystkim...
Wracając po
południu do domu moje oczy wręcz zalane były łzami. Zaczynałem żałować, że
byłem taki uparty i teraz Harry da sobie ze mną spokój i zacznie żyć dalej, a
ja... utknę w martwym punkcie mogąc jedynie wspominać go. Nas. Nie chciałem
tego. Nawet jeśli kazałem mu przestawać przychodzić i odczepić się, to jednak
chciałem, żeby naprawdę przychodził i wciąż był obok, i wciąż się starał, abym
któregoś dnia wreszcie uległ i wrócił z nim do domu. I żeby było dobrze, nawet
chociaż przez chwilę. Żeby on był po prostu obok, znowu. Ale gdy przyszedłem do
domu, nie było go. I poczułem to okropne ukłucie w sercu, że może już nigdy nie
przyjść. Że naprawdę dał sobie spokój i znajdzie sobie kogoś nowego. I co
gorsza... Będzie z nim szczęśliwy, bardziej niż ze mną.
Dopiero wieczorem
ktoś zadzwonił do drzwi i w pierwszym momencie mogłem jedynie modlić się, by
był to Harry. Ale szara rzeczywistość przypomniała mi, że to zapewne jakaś
koleżanka Rose. Z niechęcią zdałem sobie sprawę z tego, że Rose myje głowę,
więc leniwie doczłapałem się do drzwi i uchyliłem je lekko. Był tam. Stał tam
lekko się uśmiechając i oglądając za siebie, jednocześnie wciskając ręce
głęboko w kieszenie bluzy. Było trochę chłodno, poczułem to już po sekundzie.
Po chwili zauważył, że otworzyłem drzwi i uśmiechnął się szerzej wyciągając
dłoń w moją stronę. Jego oczy błyszczały i znów... wyglądał inaczej.
-Witam. Nazywam się
Harry, Harry Styles. Mieszkam w sumie kawałek drogi stąd i możesz uznać to za
niekulturalne, ale widziałem cię już parę razy i postanowiłem się przedstawić.
Tak więc, Harry Styles.
-Harry... Co ty
robisz? –spytałem zdezorientowany a on spoważniał lekko, wciąż jednak ciepło
się uśmiechając. Wzruszył ramionami przekręcając głowę w bok.
-Nic...
Powiedziałeś, że chcesz kogoś poznać i zakochać się na nowo. Więc poznajmy się
i zakochajmy się w sobie na nowo. –stwierdził cicho, a jego oczy świeciły jak
dwie lampeczki.- Louis... Daj nam szanse zrobić to tym razem dobrze.
Przez moment stałem
nieruchomo. Nie wiedziałem szczerze co odpowiedzieć. Nie chciałem go stracić.
Dziś miałem takie wrażenie i za nic w świecie nie chciałem go stracić. To był
ból nie do opisania. Jakbym czuł, że moje istnienie do reszty straciło sens. Dlatego
pokiwałem głową z dezaprobatą i wyciągnąłem powoli rękę w jego stronę,
ściskając jego dłoń i trzęsąc nią delikatnie.
-Louis Tomlinson.
-Masz uroczę imię,
Louis. Czy będę jeszcze bardziej niekulturalny jeśli zaproszę cię na kawę?
Przepraszam, jeśli się narzucam, ale chciałbym cię poznać, jeśli nie masz
oczywiście nic przeciwko. –stwierdził uśmiechając się nonszalancko, a ja
zachichotałem lekko. Był doprawdy słodki kiedy tak starał się zgrywać dobrze
wychowanego i porządnego.
-Myślę, że kawa to
dobry pomysł. –odparłem wreszcie.
-To naprawdę
świetnie. Co powiesz na jutro? Mogę przyjść po ciebie koło szóstej? –spytał
pośpiesznie, jednocześnie uśmiechając się szerzej i ukazując mi te przepiękne
dołeczki w policzkach. Nie umiałem się nie wpatrywać w nie.
-Tak, szósta to
idealna godzina. Będę czekać.
-To wspaniale. Czy...
Może podałbyś mi też swój numer? On mógłby mi się przydać gdybym na przykład
nie mógł wytrzymać bez ciebie do jutra? –zapytał śmiejąc się, a moje policzki
zaróżowiły się lekko. Poczułem się jakbyśmy naprawdę dopiero się poznawali, a
ja byłbym zauroczoną czternastolatką.
Podałem chłopakowi
numer i pożegnaliśmy się. Oczywiście nie zdziwiło mnie, gdy wieczorem dostałem
wiadomości od numeru zapisanego jako ‘Harry.’, którego miałem na swoim
telefonie od bardzo dawna. Teraz jednak czułem jakąś ekscytację odczytując
treść wiadomości. ‘Przepraszam, że nie byłem w stanie wytrzymać nawet do
jutrzejszego poranka. Nie miej mnie proszę za jakiegoś psychopatę, po prostu
nie mogę się już doczekać naszej randki. Mam nadzieje, że będziesz dobrze spał.
Dobranoc. Harry xx’ uśmiechnąłem się, chyba automatycznie. Po prostu podoba mi
się myśl, że ja i Harry zaczniemy od nowa, z czystym kontem i Rose nie będzie
się miała do czego doczepić, bo jakby nie patrzeć, gdy tylko coś zacznie się
dziać, wycofam się. Tym razem nie skoczę na głęboką wodę, nie zamieszkamy razem
od razu, nie będziemy razem od razu. Zaczniemy od randek i poznawania się, jak
to robi większość ludzi, a tak długo jak Harry będzie w porządku – ja będę w
porządku i będę mógł być przy nim, i to znów będzie mój kochany Harry. Ten
chłopak ze sklepu, nie wiedzący ja się odezwać i uroczo rumieniący się. Z burzą
loków i moimi dołeczkami, i oczami nieziemsko zielonymi. ‘Jest w porządku. Ja
również nie mogę doczekać się naszego spotkania. Tobie również dobranoc, Harry.
Louis xx’ wystukałem szybko na klawiaturze i obróciłem się na drugi bok z
zamiarem zaśnięcia. Następnego ranka nie było mowy o zaspaniu. Wstałem spięty i
gotowy, aby jak najszybciej odbębnić robotę w sklepie i móc wreszcie pójść
spotkać się z Harrym, choć może faktycznie zbyt się tym ekscytowałem. Ale to po
prostu mój Harry i... Jakby mogła mnie nie cieszyć myśl, że mogę dostać go z
powrotem. Wreszcie.
Dochodząc do domu
po pracy znów mój telefon zaczął wibrować delikatnie w mojej kieszeni, więc
czym prędzej chwyciłem go i wyświetliłem wiadomość od Harry’ego. ‘Skończyłem
właśnie lekcje. Mam nadzieję, że nasza randka wciąż jest aktualna. Mogę spóźnić
się parę minutek, ponieważ nie wiem czy się wyrobię. Mam nadzieje, że to nie
jest jakiś problem...Harry xx’ oczywiście kolejny uroczy sms od Harry’ego. Dobrze
wiem, że skończył właśnie lekcję, przecież znam jego plan lekcji na pamięć,
jednak udałem, że wcale tak nie jest odpisując krótkie ‘Będę czekać. Louis xx’
Naprawdę starałem
się zdążyć i biegałem po całym domu wysłuchując narzekań Rose jak to bardzo stresuje
się randką z moim byłym, ale... Nie moja wina, godzina to za mało, żeby
wyglądać idealnie. I tak, chciałem wyglądać idealnie, chciałem być idealny dla
Harry’ego. Chciałem żeby wszystko było takie jakie powinno być, a fakt, że
wreszcie zaczynaliśmy tak jak powinniśmy tylko mnie motywował. Dlatego ubrany w
chyba najlepsze rurki jakie posiadałem i idealnie wyprasowanej koszulce
zacząłem układać swoje włosy, gdy dźwięk dzwonka do drzwi rozniósł się po
mieszkaniu. Nie zdążyłem nawet krzyknąć, aby Rose otworzyła, bo z dołu zaczęły
dochodzić ciche dźwięki rozmowy. Miałem jedynie nadzieje, że Rose nie zniechęci
go zbytnio.
-Już schodzę!
–krzyknąłem próbując zrobić coś z niesforną grzywką, aż wreszcie rezygnując
zbiegłem na dół i stanąłem przed Harrym. Moja grzywka znowu niesfornie opadła
na oko, a Styles jedynie zaśmiał się i poprawił ją powolnym ruchem dłoni.
Mimowolnie zadrżałem, gdy jego palce dotknęły mojego czoła, a w ślad za nimi
poszły jego idealne usta, które złożyły na samym środku delikatny pocałunek.
Harry był uroczy i kochany. Bardzo.
-Jesteś słodki,
Louis. –stwierdził cicho i uśmiechnął się szerzej, a ja poczułem jak do moich
policzków napływa krew. Zaczerwieniłem się jak mała dziewczynka.
Po chwili już
szliśmy w stronę znaną tylko Harry’emu. Zabrał mnie do jakiejś kawiarni, gdzie
złożył zamówienie oczywiście pytając mnie o to czego sobie życzę, choć po tak
długim czasie znania się, wiedział to przecież doskonale. Kelnerka z długimi,
brązowymi włosami przyniosła nam dwie herbaty i ciasta, po czym oddaliła się, a
Harry posłał mi ciepły uśmiech sięgając po malutki widelczyk i wkładając do ust
kawałek tiramisu. Wyglądał genialnie w swojej szarek koszulce z dużym dekoltem
i wąskich, czarnych jeansach. Nie mogłem odciągnąć od niego wzroku, bo bądźmy
szczerzy, Harry jest gorący.
-Więc... Opowiesz
mi coś o sobie, Louis? No nie wiem... Gdzie pracujesz, albo coś o twojej
rodzinie. Albo po prostu o sobie, jeśli oczywiście to nie jest problem.
–zapytał grzecznie popijając herbatę, a ja przytaknąłem powoli.
-Pracuję w sklepie
spożywczym. Mam cztery młodsze siostry, które kocham ponad życie, ale nie
mieszkam z rodziną, ponieważ rodzice nie akceptowali mojej orientacji.
–wyrecytowałem pewnie wiedząc, że Harry nie będzie miał nic przeciwko mojemu
zajęci, ani temu że jestem homoseksualny.
-Och, no tak. Mój
ojciec również nie akceptował tego, że jestem gejem. Moja mama najpierw
rozwiodła się z nim i przyjechaliśmy tutaj, po czym wróciła do Holmes Chapel,
ponieważ jakby nie patrzeć, kocha mojego ojca. –odparł uśmiechając się, a ja
przytaknąłem.
-Twoja mama musi
być wspaniałą kobietą. Na pewno jesteście blisko, mam rację?
-Tak, byliśmy, gdy
jeszcze mieszaliśmy razem. Teraz raczej rzadko rozmawiamy, ale wiem, że zawsze
mogę do niej z wszystkim zadzwonić. Ty za to musisz być cudownym bratem,
prawda? –spytał mrużąc oczy, a zaśmiałem się lekko.
-Staram się,
naprawdę. Uwielbiam zabierać dziewczynki w różne miejsca, niestety ostatnio
miałem... ciężkie czasy i stroniłem od ludzi. Będę musiał to nadrobić...
-Rozumiem. Takie
rzeczy się zdarzają, na pewno nie będą miały ci tego za złe.
Posiedzieliśmy
jeszcze do późnego wieczora, następnie Harry odprowadził mnie do domu Rose i
całując delikatnie w policzek pożegnał się wspominając coś, abyśmy następnym
razem wybrali się do kina, ponieważ on naprawdę chciałby obejrzeć ‘Hobbita’, a
niezbyt ma z kim. To był przemiły wieczór i był naprawdę idealny. Z jednej
strony niczego sobie nie wypominaliśmy i poznawaliśmy się na nowo, z drugiej
każdy z nas był pewniejszy i nie było żadnych tajemnic.
_______________________________________
Tak, wiem. Lekkie opóźnienie, ale to się wytnie. Mam nadzieje, że spodoba wam się, bo ja osobiście jestem ani nie zawiedziona, ani nie zadowolona. Ten rozdział jest... ok, w moim mniemaniu. :) xx
~Love u!
charakter ask
_______________________________________
Tak, wiem. Lekkie opóźnienie, ale to się wytnie. Mam nadzieje, że spodoba wam się, bo ja osobiście jestem ani nie zawiedziona, ani nie zadowolona. Ten rozdział jest... ok, w moim mniemaniu. :) xx
~Love u!
charakter ask