Leżałem więc jak zwykle na kanapie
myśląc, czy dziś Harry znów przyjdzie, czy może oszczędzi mi tego widoku. Nie
lubiłem widzieć go kucającego obok kanapy, gdy już nie miał sił krzyczeć i po
prostu szepczącego, żebym wreszcie wrócił i przestał się wygłupiać. To nie były
wygłupy!On nie rozumiał, że to naprawdę koniec. Nie docierało do niego, że to
nie jest tylko chwilowe, że ja już nie wrócę.
Rose była akurat w szkole i Harry też
powinien być, dlatego zdziwiło mnie, gdy ktoś zapukał do drzwi. Ruszyłem do
nich w wolnym tempie będąc przekonanym, że to listonosz, albo może jakiś
sąsiad. Rodzice Rose dużo podróżowali, często zostawała sama w domu, więc
spokojnie mogłem tu siedzieć i większość czasu byłem sam.
Uchyliłem drzwi i już chciałem
zlustrować przybysza od stóp do głów, gdy naprzeciw mnie dostrzegłem bukiet
kwiatów. Fioletowo biały z niebieskimi wstawkami. Przez moment wpatrywałem się
w ten dość sporych wielkości bukiet, po czym został mi od wręczony, a dostawcą
okazał się nie kto inny jak Harry Styles.
-Te fioletowe to kalie. Są też białe
róże i... Um... Ostróżki?
-Co to takiego?
Wzruszył ramionami i powiedział, że
kwiaciarz poradził mu takie, bo mają dobre znaczenie w naszej sytuacji. Od kiedy
Harry interesuje się tym, co znaczą jakieś kwiaty? Od kiedy on w ogóle wysila
się na tyle by kupić kwiaty. Wpuściłem go do domu będąc świadomy tego, że nie
pozwoli mi odesłać siebie z kwitkiem. Nigdy nie pozwalał. Chłopak od razu zdjął
kurtkę, a ja udałem się do kuchni by wstawić kwiaty w jakiś wazon. Nie, żeby mi
jakoś specjalnie zależało, po prostu to było naprawdę ładnie... Ok, trochę też
mi zależało.
Udałem się do salonu, gdy Harry stał
przy telewizorze i po raz setny oglądał rodzinne zdjęcia Rose. Zawsze to robił
zanim zaczął swój wykład, ale zwykle była tu też Rose, która świetnie mnie
wspierała. Teraz bałem się, że wymięknę. Harry spojrzał na mnie i uśmiechnął
się, po czym usiadł spokojnie na kanapie i poklepał delikatnie miejsce obok
niego dając mi znać, żebym usiadł. Tak też zrobiłem.
-Co u ciebie? –spytał cicho, wpatrując
się w telewizor.
-Wszystko w porządku. A u ciebie?
-Jest ok... –stwierdził i spuścił
wzrok, aby po chwili przekręcił głowę i spojrzeć na mnie. Czy mówiłem już, że
kocham jego oczy? Są cudowne. – Możemy już skończyć? Nie mam sił Lou, po prostu
wróć wreszcie...
Mówił cicho, wręcz szeptał. Siedziałem
prosto starając się być twardym, podczas gdy on widząc mój całkowity brak
reakcji oparł czoło o moje ramię i odetchnął ciężko. Dlaczego to dla mnie takie
ciężkie? Powinienem jeszcze mu dokopać po tym co mi robił. A mnie po prostu
bolało samo patrzcie na niego.
-Mówię poważnie, dajmy spokój.
Przecież oboje wiemy, że ty kochasz mnie, ja kocham ciebie, więc po prostu
chodźmy teraz do domu.
-Tak się nie zachowuje osoba, która
kogoś kocha, Harry. Chyba nie wiesz co to słowo znaczy. –stwierdziłem starając
się brzmieć spokojnie.
-Wiem. Wiem, Lou, wiem, spieprzyłem.
Hej, każdemu się zdarza. Jestem tylko człowiekiem, mam prawo popełniać błędy,
tak samo jak ty masz do tego prawo.
-Moim błędem było poznanie cię.
–rzuciłem po chwili gryząc się w język. Wcale tak nie myślałem. Harry jedynie
pokręcił głową wciąż nie zabierając jej z mojego ramienia i oplótł mnie
ramieniem w tali.
-Nie mów tak, Louis. Nigdy tak nie
mów. –szepnął i po prostu się we mnie wtulił. Jakby nigdy nic, jak za dawnych
czasów. Siedziałem cicho, więc podniósł na mnie wzrok i jego oczy... One tak
świeciły...- Ty... Naprawdę tak myślisz?
On nie powiedział tego. On to
wyskomlał jak skarcony pies, który narobił na środku pokoju. Wplotłem palce w
jego loki i przycisnąłem jego głowę do siebie.
-Nie. –zapewniłem go.- Nie, oczywiście,
że nie.
-Tęsknie za tobą, Louis. Po prostu
strasznie za tobą tęsknie. –szepnął po chwili ciszy, a ja odchyliłem głowę
opierając ją o zagłówek kanapy. Odetchnąłem ciężko starając się wciąż nie dawać
za wygraną.
-Harry, myślę, że powinieneś już iść.
-Nie chce. Nie chce Lou, chce żebyś
poszedł ze mną.
-Ale ja nie chce iść z tobą.
-Więc czego chcesz?!
-Chcę... Nie wiem... Nie wiem, chce
zacząć normalne życie bez ciebie. Chce zapomnieć o tobie, bo po prostu przesadziłeś
i nie umiem ci wybaczyć. Chce poznać kogoś, chce znów się zakochać, chce być
szczęśliwy. Chce mieć pierdolone ‘i żyli długo i szczęśliwie’, ale nie takie
‘długo i szczęśliwie’ jakie miałem przy tobie!
-Mogę ci dać ‘długo i szczęśliwie’,
jeśli dasz mi drugą szansę. Mogę ci dać nawet dłużej niż ‘długo’ i szczęśliwiej
niż tylko ‘szczęśliwie’.Tym razem tak będzie, Lou.
-Nie. Nie, Harry, nie wierze ci. Nie
umiem już ci uwierzyć i nie zamierzam marnować kolejnych tygodni albo nawet
miesięcy, jeśli potem to ma pójść na marne, bo wszystko znów wróci do tego, jak
było ostatnio.
-Ale daje ci pewność, że teraz tego
nie spieprzę! Lou, co ci szkodzi? Przecież byliśmy nawet szczęśliwi na
początku, prawda? Przecież znowu może tak być...
-Nie, nie może. A teraz idź już. –mówiąc
to wstałem z niechęcią wyplątując się z objęć jego ramion. Jego zapach przestał
mnie otulać i z niechęcią odsapnąłem mając ochotę znów się w niego wtulić. To
był mój Harry. Teraz to był ten dawny chłopczyk, którego pokochałem.
Harry spojrzał na mnie i uśmiechnął
się smutno po czym powoli wstał z kanapy i całując mnie delikatnie w policzek,
sam udał się do wyjścia. Opadłem znów na kanapę słysząc jak drzwi zatrzaskują
się za nim. Z jednej strony byłem z siebie dumny, a z drugiej wciąż miałem
ochotę za nim pobiec i wrócić do domu.
Rose wróciła parę godzin później i
przywitała mnie od progu setką pytań na temat kwiatów, które zauważyła stojące
na stole w salonie.
-Przyniósł ci kwiaty? Och, no tak,
teraz pewnie będzie próbował cię jeszcze przekupić. –rzuciła kąśliwie i ruszyła
do swojego pokoju, aby przebrać się w coś bardziej wygodnego.
-Wiesz, on naprawdę znów był tym
Harrym... Był taki... Przygnębiony.
-Louis, nie mów mi, że w to
uwierzyłeś? –krzyknęła ze swojej sypialni- On cię podpuszcza i bierze na
litość. Biedny, samotny Harry, nagle się nawrócił?!
-To nie tak... Może on po prostu
zrozumiał?
-Gdyby zrozumiał to zrozumiałby też,
czemu tu jesteś i zaczął się naprawdę starać.
-Stara się!
-Kupił ci kwiaty! Jezu, ale się
wysilił! Louis, kupowanie kwiatów to nic wielkiego.
-Nie widziałaś go... On naprawdę
żałował...
-Więc co teraz? –spytała stając przede
mną z rękoma skrzyżowanymi na piersiach.- Może mi jeszcze powiesz, że mu
wybaczysz i do niego wrócisz?
-Nie... Nie, powiedziałem mu, że
nie... Po prostu mi go żal.
-I o to mu chodzi. –upierała się. Usiadła
obok mnie i spojrzała na bukiet.- Nawet ma gust ten Harry.
Przytaknąłem, bo naprawdę był śliczny.
To chyba przez te kalie. Świetnie komponowały się z białymi różami.
-Ale chyba kwiaciarz mu doradzał.
–odparłem po chwili ciszy.
-No tak, mogłam się tego spodziewać.
–zaśmiała się i wstała z kanapy.- Jadłeś już obiad?
Pokiwałem głową i razem z nią udałem
się żeby coś zjeść. Rose w pewnym stopniu była dla mnie podporą, ale czasami
myślałem czy nie lepiej byłoby się poddać i do niego wrócić. Może Rose wcale
nie ma racji... Choć sam nie umiem mu wybaczyć tego wszystkiego. To jest po
prostu za dużo.
Wieczorem oglądaliśmy film, choć Rose
stwierdziła, że byłem zbyt zajęty odbieraniem wiadomości od Harry’ego, który
zasypał moją skrzynkę sms’ową toną wiadomości, żeby obejrzeć chociaż jedną
piątą filmu. Mimo tej setki wiadomości i tak starałem się być silny i nie
odpisywać, ale... Czytając o załamanym, samotnym Harrym, który błagał o chociaż
o chwile rozmowy...
-Rose... Obrazisz się, jeśli pójdę na
chwilę do niego zadzwonić? –spytałem cicho. Na pewno będzie miała tysiąc
stwierdzeń i teorii, oraz uświadomi mnie, że wymiękam. Ale wystarczy parę
minut.
-Poważnie, Louis? To twoje życie, ale
on właśnie bierze cię na litość...
-Wiem... Przepraszam, ale ja w
porównaniu do ciebie jestem zbyt miękki. –zaśmiałem się, a ona równo ze mną po
czym ruchem ręki dała mi znać, żebym poszedł. Dlatego już po chwili stałem w
mojej tymczasowej sypialni wpatrując się w drzewo za oknem i wsłuchując w ciche
pikanie dochodzące z telefonu. Odebrał.
-Harry, nie sądzisz, że przesadzasz?
Powiedziałem ci, że do ciebie nie wrócę, powinieneś uszanować moją decyzję i
dać mi spokój. To jest koniec, Harry, pogódź się z tym. Nie zmienisz tego coraz
bardziej mi się narzucając. To mnie tylko denerwuje i nie pozwala normalnie
żyć. –wyrecytowałem i odetchnąłem ciężko dumny z tego, że mój głos nie załamał
się i nie drżał.
-Wiem... Wiem, Louis, ja po prostu...
Po prostu chciałem cię usłyszeć. Tęsknie. Nie potrafię tak po prostu wyrzucić
cię z mojej głowy. Wiem, że spieprzyłem, wiem o tym, ale... To nie znaczy, że
cie nie kocham.
-Harry... Proszę cię to jest dla mnie
już dość trudne, nie potrzebuje jeszcze, żebyś mi to utrudniał. Proszę, po
prostu daj mi spokój. Ja chce zapomnieć, a ty mi nie pozwalasz.
-Bo ja nie chce! Louis, ja nie chce,
żebyś mnie zapomniał! Chce, żebyśmy znów byli szczęśliwi! Naprawdę szczęśliwi,
tak jak na początku!
-Ale ja tego nie chce. Dlaczego zawsze
musimy robić to co ty chcesz? –odpowiedziała mi cisza, bo zapewne nie umiał mi
w żaden inny sposób odpowiedzieć.- W takim razie rozłączę się teraz i wrócę do
oglądania filmu, a ty daj mi żyć. I nie przychodź tu ciągle. Nie wziąłem
urlopu, żebyś mógł mnie nachodzić o każdej porze dnia.
Pominąłem fakt, że od jutra wracam do
pracy, aby przypadkiem nie próbował mnie odwiedzić w drodze ze szkoły. Gdy
wróciłem do salonu Rose jedynie zmierzyła mnie wzrokiem i uśmiechnęła się
ciepło po czym powiedziała co działo się w filmie choć szczerze, nie miałem
bladego pojęcia o czym on jest.
Następnego dnia ruszyłem do pracy na
rankę i gdy Harry wstąpił na moment do sklepu, automatycznie uciekłem na
zaplecze zanim mnie zauważył. Lepiej, żeby jeszcze tego nie wiedział, choć
prędzej czy później się dowie.
~
Chciałem znów odwiedzić Louis'ego, ale zabronił, więc postanowiłem uszanować jego wolę. Mimo to nie mogłem przejść obok sklepu obojętnie, nawet wiedząc, że wciąż go tam nie ma. Nie mówił mi, aby jego urlop się skończył, choć z drugiej strony mógł nie chcieć, abym to wiedział. Przemierzając alejkami w sklepie jedyne co robiłem to wspominałem co gdzie robiliśmy, gdzie co mi powiedział. Pamiętałem jak wszedłem tu pierwszy raz, kiedy go poznałem. Czy to zabrzmi żałośnie jeśli powiem, że zacząłem nienawidzić samego siebie? Byliśmy szczęśliwi... Byliśmy naprawdę szczęśliwi, a później to wszystko tak po prostu rozjebałem. Nawet nie umiem samemu sobie wytłumaczyć dlaczego. Wiem tylko, że gdybym mógł cofnąłbym czas, bo naprawdę żałowałem każdego ruchu, jaki wykonałem przez ostatnie miesiące. A najbardziej żałowałem tej okropnej nocy po której Louis zniknął z mojego życia i teraz zapiera się nogami i rękoma, żeby do niego nie wrócić. To nie tak, że ja chciałem... Chciałem się odkuć, udowodnić jemu i sobie sam nie wiem co... I dopiero później zdałem sobie sprawę z tego, że przesadziłem.
________________________________________
Tak więc po raz kolejny jest krótki. Może nie tyle krótki, co przepełniony dialogami.
Mimo to jest i sam fakt, że jest mnie cieszy XD
Mam nadzieję, że wam się spodoba :)
~Love u.!
~
Chciałem znów odwiedzić Louis'ego, ale zabronił, więc postanowiłem uszanować jego wolę. Mimo to nie mogłem przejść obok sklepu obojętnie, nawet wiedząc, że wciąż go tam nie ma. Nie mówił mi, aby jego urlop się skończył, choć z drugiej strony mógł nie chcieć, abym to wiedział. Przemierzając alejkami w sklepie jedyne co robiłem to wspominałem co gdzie robiliśmy, gdzie co mi powiedział. Pamiętałem jak wszedłem tu pierwszy raz, kiedy go poznałem. Czy to zabrzmi żałośnie jeśli powiem, że zacząłem nienawidzić samego siebie? Byliśmy szczęśliwi... Byliśmy naprawdę szczęśliwi, a później to wszystko tak po prostu rozjebałem. Nawet nie umiem samemu sobie wytłumaczyć dlaczego. Wiem tylko, że gdybym mógł cofnąłbym czas, bo naprawdę żałowałem każdego ruchu, jaki wykonałem przez ostatnie miesiące. A najbardziej żałowałem tej okropnej nocy po której Louis zniknął z mojego życia i teraz zapiera się nogami i rękoma, żeby do niego nie wrócić. To nie tak, że ja chciałem... Chciałem się odkuć, udowodnić jemu i sobie sam nie wiem co... I dopiero później zdałem sobie sprawę z tego, że przesadziłem.
________________________________________
Tak więc po raz kolejny jest krótki. Może nie tyle krótki, co przepełniony dialogami.
Mimo to jest i sam fakt, że jest mnie cieszy XD
Mam nadzieję, że wam się spodoba :)
~Love u.!
NARESZCIE?! Następny za tydzień jak mniemam?! :)
OdpowiedzUsuńjest wreszcie ! Kocham cię xd dziękuje że dodałas <3 mam nadzieję że lou mimo wszystko wybaczy Hazzie i że wszystko będzie dobrze :) dodaj szybko następny proszę . A rozdział jest wręcz Zajebisty . Aż Jeszcze raz to napisze , Kocham cię :)
OdpowiedzUsuńhmmm szczerze to brakuje mi słów, chyba musiałabym się z tym przespać i jutro napisać komentarz. Ale....
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział... biedny Harry taki słabiutki( czujecie ten sarkazm) wcale mi go nie zal, niech cierpi teraz tak jak Lou. jesli rzeczywiście się zmienił to niech się stara i błaga o wybaczenie. wrrrr
Cudowny .
OdpowiedzUsuńHarry ... no jest cholernym sukinsynem , ale tak mi go szkoda z jeden strony .
Lou . A Lou tak się opiera przed nim , ale wiadomo , że go chcę.
Proszę powiedz , że da mu szansę .
Czekam na następny x
@Kalink_Kaa
http://whispers-of-thee-heart.blogspot.com/
W końcu *o*
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że kolejny będzie szybciej :)
Rozdział jest cudny..
Wcale się nie dziwię Louis'emu że nie chce wrócić. Ale Hazzy też mi jednak trochę szkoda..
No nic czekam na nexta!:D
Cudowny rozdział *_* Dodawaj szybko następne!
OdpowiedzUsuńharry przesadził, ale przynajmniej zdaje sobie z tego sprawę. teraz niech tylko się stara, może loueh mu wybaczy
OdpowiedzUsuńDlaczego ta zmiana Harry'ego w ogóle musiała wystąpić? Zaufać drugi raz jest zdecydowanie trudniej..
OdpowiedzUsuń