! Nowe opowiadanie - KLIK - zapraszam !

poniedziałek, 9 lipca 2012

Amare - Rozdział 7

Spojrzałem na postać oddalającego się Louisa. Boże, czemu on tak seksownie wygląda w tych czerwonych rurkach? Jego tyłek jest stanowczo zbyt pociągający. Odruchowo oblizałem wargi na chwilę zawieszając na nim wzrok. Najchętniej... Nie, nie dokończę myśli o tym, co zrobiłbym z jego pośladkami, gdybym je dostał w swoje ręce. Odetchnąłem ciężko i odwróciłem się aby wrócić do domu. Z chęcią znów zostałbym zbyt długo z nim w sklepie i mógł nocować u niego. Chociaż to byłoby wpraszanie się, a nie chciałem się narzucać. I tak już dość dużo czasu zwalałem się mu na głowę. Spojrzałem na zegarek. 21.12. Och, cóż za ładna liczba. Już chciałem schować telefon do kieszeni, kiedy przypomniało mi się, że Lou ma nas jutro odwiedzić, żeby porozmawiać z moją matką. Musze do niego napisać, bo jeszcze zapomni... Tylko jakby to ująć jakoś delikatnie? 'Hej, LouLou. Przepraszam, że już cię dręczę. Musisz naprawdę mieć mnie dość... Chciałem tylko zapytać, czy rozmawiałeś z tym kolegą, żeby się zamienić na zmiany? No wiesz, jeśli wciąż chcesz ze mną zamieszkać... czy to będzie dziwne, jeśli powiem, że już za tobą tęsknie? xx' Schowałem telefon i przyśpieszyłem kroku. Do domu doszedłem po dosłownie chwili. Ściągnąłem buty i wszedłem do salonu. Jak zwykle, matka wciąż w pracy. Usiadłem na kanapie i gdy tylko w telewizorze zabrzmiały dźwięki Bruno Marsa, którego właśnie puszczali na Vivie, mój telefon zaczął wibrować. Lou. 'Nie dręczysz mnie! Też już za tobą tęsknie. Chyba się od siebie uzależniamy... To dobrze, czy źle? Rozmawiałem z nim. Wpadniesz po mnie jutro po szkole, prawda? Będę czekał. No i nie mógłbym się rozmyślić! Wręcz nie mogę się doczekać, aż razem zamieszkamy! xx' Odruchowo się uśmiechnąłem. Też nie może się tego doczekać... Jezu, gdy tylko pomyślę co mógłbym z nim robić... Gdyby mi dali go na dwadzieścia... czterdzieści minut! Tak, to by było najlepsze czterdzieści minut w moim życiu. No i... Wiem, że mógłbym go uszczęśliwić. Pod każdym względem! Gdyby dał mi szansę... Harry, daj sobie spokój. Niepotrzebnie robisz sobie nadzieje. Pieprzyć to. Chociaż... Bristol... Będziemy sami, pijany, w jednym pokoju, w jednym łóżku... Boże! Robi się ze mnie jakiś napaleniec. Jestem żałosny. Odpisałem jedynie, o której po niego przyjdę i usłyszałem dźwięk klucza przekręcanego w drzwiach. Matka? Tak szybko? Spojrzałem w stronę wejścia i ujrzałem dobrze znaną mi kobietę.
-Już wróciłaś?
-Tak, mieliśmy mało pracy...
-Wiesz mamo... Mam do ciebie sprawę.
-Słucham? Coś się stało?
-Nie, nie... Rozmawiałem ostatnio z Louisem o tym, że chciałabyś wrócić do ojca, tylko ja nie chce, a nie zostawisz mnie tu i... Lou zaproponował, że mógłbym mieszkać z nim. 
-Mieszkać z Louisem? Przecież znacie się zaledwie kilka dni! A co jeśli to jakiś zboczeniec? Albo jeśli jest jakimś psychopatą?
-Mamo! Widziałaś go przecież. Naprawdę wyglądał ci na kogoś, kto mógłby być psychopatą lub zboczeńcem? Lou jest nawet porządniejszy niż ja!
Kobieta pokręciła głową z dezaprobatą. Wiem, że miała obawy. Wstałem z kanapy i podszedłem, aby spokojnie położyć jej rękę na ramieniu.
-Mamo, wszystko będzie dobrze. Lou jest bardzo odpowiedzialny, będzie miał na mnie dobry wpływ. A ty spokojnie wrócisz do ojca i Gemmy. Z resztą niczym sie nie martw. Louis wpadnie do nas jutro, żeby porozmawiać z tobą na ten temat. 
Pokiwała jedynie głową po czym stwierdziła, że jest zmęczona i idzie się położyć. Ja zostałem rozmyślając nad weekendem. 


Spojrzałem po raz kolejny na zegarek i niecierpliwie zacząłem chodzić w kółko przy kasie. Josh zmierzył mnie i wybuchł śmiechem. Posłałem mu jedynie pytające spojrzenie, ale on pokręcił głową i poszedł gdzieś na zaplecze. Zmierzwiłem włosy i odetchnąłem ciężko. Gdzie on jest? Powinien tu być dwadzieścia minut temu! Wkurzony i jednocześnie zmartwiony postanowiłem wyjść przed sklep. Pchnąłem dość ciężkie, szklane drzwi i w moją twarz uderzyło zimne, wilgotne powietrze. Rozejrzałem się dookoła i mój wzrok przykuła zbliżająca się w szybkim tempie postać. Z daleka poznałem jego burzę loków, teraz w zupełnym nieładzie przez silnie wiejący wiatr oraz to, że chłopak biegł. Po minucie stał już koło mnie zgięty w pół, ciężko dysząc. Podniósł głowę i posłał mi najpiękniejszy uśmiech, jakim kiedykolwiek ktoś mnie obdarował. Dołeczki w czerwonych od zmęczenia policzkach, wydały mi się jeszcze bardziej urocze, a zielone oczy tętniły życiem jak nigdy wcześniej. Zarumieniłem się na ten widok i chcąc wyrzucić z głowy chęć pocałowania go, potrząsnąłem nią na boki. Zdało się to jednak na nic. Nie mogłem się powstrzymać i energicznie poczochrałem jego i tak potargane włosy. Uczucie delikatnych loczków pod opuszkami moich palców sprawiło, że po moim ciele rozlało się ciepło, a motyle w brzuchu jedynie przyśpieszyły. Uśmiechnąłem się na myśl, jak bardzo słodki jest ten chłopiec. Nie nazwę go mężczyzną, bo wcale na niego nie wygląda. Mimo, że już dorównał mi wzrostem i był dużo lepiej zbudowany, miał twarz i zachowanie ośmiolatka. I muszę powiedzieć, że naprawdę mnie tym urzekł. Po prostu nie wyobrażałem sobie, że miałoby go nie być.
-Mogłeś zadzwonić. Podjechałbym po ciebie. 
-Nie... Nie trzeba. Przepraszam, przetrzymali mnie dłużej w szkole... -wciąż ciężko dyszał, a jego głos był jeszcze bardziej zachrypnięty niż zwykle. Na sam jego dźwięk kąciki moich ust podskoczyły ku górze.
-Właśnie o tym mówię. Niepotrzebnie biegłeś, mogłem podjechać pod szkołę. No chyba, że wstydzisz się mnie przed kolegami...- zaśmiałem się, ale w duchu modliłem się, żeby tylko mi nie przytaknął.
-Nie chciałem cię męczyć... I tak będziesz miał mnie dość jak razem zamieszkamy, więc chociaż na razie będę się trzymać na dystans. 
Trzymać na dystans? Czy ty oszalałeś? Nie wytrzymam tego. Nie, ty masz być tu, koło mnie, wciąż mnie rozśmieszać i dotykać. Pokręciłem jedynie z dezaprobatą głową i ruszyłem w stronę samochodu. Nim się obejrzałem stałem już przed drzwiami domu Harrego. Czułem jak jeździ mi w brzuchu z nerwów. A co jeśli jego matka nie polubi mnie? To byłby problem, bo jej błogosła.... Kurwa, o czym ja pieprze. Nigdy nie będę z Harrym, więc po chuj myślę o jakimś błogosławieństwie?! Potrząsnąłem głową i zauważyłem jak Harry ciągnie mnie za rękę do środka. Boże, on trzymał moją rękę. Jestem pewien, że się zarumieniłem, a nogi miałem jak z waty. Aż dziwne, że nie padłem. Zsunąłem buty i udałem się za chłopakiem do salonu, gdzie siedziała jego matka. 

Lou wydawał się jakiś nerwowy. Moja mama naprawdę wydawała się tak straszna? A może jednak zmienił zdanie, ale nie chce być niemiły? Spojrzałem na niego pytająco i zauważyłem jak pobladł na widok mojej matki. Faktycznie, jej mina nie była zbyt przyjemna. Już patrzyła na niego jakby zgwałcił jej syna. Usiadłem, a on zaraz obok mnie. Przełknął głośno ślinę, a ja chcąc dodać mu odwagi, ścisnąłem jego dłoń. Nie powiem, jego nerwy były jedynie wymówką, by móc potrzymać go za rękę. Było mi tak miło, gdy siedzieliśmy obok siebie tak blisko. 
-Więc... Harry twierdzi, że zaproponowałeś mu wspólne mieszkanie. -jej głos nie był przyjemny, choć czułem, że starała się być miła.
-Tak... to jest... jeśli pani chce... jeśli pani nie ma nic przeciwko... Oczywiście Harry miałby własny pokój... to nie duże mieszkanie, ale dla nas starczy... No i jest trochę dalej od jego szkoły, ale mam samochód i mogę go wozić... No i umiem gotować, więc będzie miał co jeść... No i sprzątam kilka razy w tygodniu... także ten... tego...
Zauważyłem jak zdenerwowanie Lou rozbawiło ją. Nawet zaśmiała się krótko.
-Spokojnie, teraz dużo bardziej martwię się o ciebie niż o Harrego... On potrafi zaleźć za skórę, jest cholernym bałaganiarzem i uwielbia gotować, ale zazwyczaj to nie kończy się dobrze. Nie zdziw się jeśli kiedyś wrócisz, a kuchnia będzie stała w płomieniach. 
-Nie... to znaczy, mam nadzieje, że nie... I proszę się nie martwić, mam stałą pracę, więc...
-Spokojnie. Strasznie się denerwujesz, chłopcze. -nie musiała tego mówić, bo Lou spiął się jeszcze bardziej.- Nie martw się o pieniądze. Będziemy wam je przysyłać, przecież nie zostawię go na twoje utrzymanie. I tak cieszę się, że chcesz go przygarnąć. Ale nie jestem pewna, czy to dobry pomysł... W końcu nie znacie się zbyt długo... Harry może ci sprawiać problemy...
-Nie! To znaczy... Mamy bardzo dobry kontakt... On jest naprawdę dobrym chłopakiem i może czasami ma jakieś 'bundy wieku młodzieńczego', ale to dla mnie nic takiego... Sam niedawno byłem w jego wieku, więc raczej będziemy umieli się dogadać. 
Uśmiechnąłem się słysząc, że 'jestem naprawdę dobrym chłopakiem'. To miłe...
-Harry, mógłbyś zrobić herbatę?- rozmyślenia przerwał mi głos matki. Oczywiście przytaknąłem i z niechęcią puściłem rękę Louisa.


Harry wyszedł z pomieszczenia, a ja poczułem się jeszcze bardziej nieswojo. Uciekałem wzrokiem jak tylko mogłem, na wszystkie strony. Chociaż Anne, bo tak ma na imię, wydała się mnie polubić. 
-Louis... Może to nie moja sprawa, ale jestem ciekawa, bo w końcu masz mieszkać z moim synem... -drgnąłem na dźwięk jej poważnego tonu. Och no i użyła swoja 'masz', więc... już podjęła decyzję?- Harry wspominał mi, że twoi rodzice... wiesz co mam na myśli. Mogłabym wiedzieć dlaczego?- skrzywiłem się. Jego mama wydaje się być tolerancyjna, ale... Skąd mam wiedzieć, czy nie weźmie mnie za napalonego na jej syna pedofila? 
-Oczywiście, że to panią ciekawi... My po prostu... Mój tata nie jest zbyt... tolerancyjny... Myślę, że ma pani prawo wiedzieć, że jestem gejem... To dlatego... Wyrzekli się mnie.- nie było mi łatwo o tym mówić, szczególnie, że to mogło wszystko popsuć. Kobieta zmierzyła mnie jedynie od stup do głów i już czekałem, aż każe mi wyjść... 
-Och, to... przykre. Ale... Czy ty i Harry?
-Nie, nie. Oczywiście, że nie. Jesteśmy po prostu przyjaciółmi.- przytaknęła i wydawało mi się, że chce coś powiedzieć, ale w końcu zamilkła. 
-Przepraszam, jeśli jestem ciekawska. Po prostu... Wiesz, ostatnio dużo czasu spędzanie razem i jeszcze to nocowanie, teraz wspólne mieszkanie... W dodatku ten wspólny wyjazd. Myślałam, że może skoro jesteś gejem... Nie mam nic przeciwko temu, nie zrozum mnie źle.
-Nie, naprawdę nic nas nie łączy. Po prostu... Świetnie się dogadujemy i lubimy swoje towarzystwo. A jeśli chodzi o wyjazd, to będą też moi i Harrego znajomi. Nie jedziemy tam sami. Ale cieszy mnie, że jest pani tak tolerancyjna. Bałem się, że wyrzuci mnie pani z domu. 
Anne uśmiechnęła się jedynie i po chwili znów obok mnie usiadł Harry. Tym razem nie ścisnął mojej dłoni i wydawał się jakiś bardziej poważny. Chyba nie słyszał tej rozmowy, prawda? Nie jest zły? Spojrzałem na niego, ale on ani mrugnął. 
-Więc, mamo? Daj spokój, przecież widzisz, że Lou to anioł w ludzkiej skórze. Mogę?- jego ton był wręcz błagalny. I nazwał mnie aniołem w ludzkiej skórze. Jaki on słodki...
-Myślę... Nie jestem pewna. Lou, jeśli Harry coś przeskrobie od razu do mnie dzwoń. Zabiorę go, jeśli będzie stanowił dla ciebie jakiś ciężar... I Harry, proszę. Nie wchodź mu na głowę. Ciesze się, że znalazłeś kogoś takiego. Pamiętajcie o obiadach, regularnych. Nie mówię o zupkach chińskich! Chłopcy w waszym wieku potrzebują witamin i dużo mięsa... Jeśli będziecie czegoś potrzebowali, dzwońcie! Nie ważne czy pieniędzy, czy jedzenia, czy czegokolwiek. Po prostu zadzwońcie. Harry, masz sprzątać po sobie! Żeby Lou nie wyrzucił cię z domu za bałagan! Wiem, jakie masz zdolności... Bądź miły, ucz się, jedz warzywa, ubieraj się stosownie do pogody i postaraj się nie spalić mieszkania. Jeśli coś się stanie, zawsze możecie przyjechać do Holmes Champel. Nawet bez powodu, po prostu w odwiedziny. Lou, nie pozwalaj mu na wszystko! Wydaje się być grzeczny, ale trzeba go trzymać krótko. No i... Bądźcie dla siebie dobrzy.
Niezbyt zrozumiałem ostatnie zdanie. Było trochę dwuznaczne i nie wiedzieć czemu, skojarzyło mi się z przysięgą małżeńską, albo błogosławieństwem matki. To śmieszne, prawda? Odetchnąłem z ulgą... Po krótkiej pogawędce dowiedziałem się, że mam Harrego wyjeżdża już w niedzielę rano, więc od weekend, który spędzimy w Bristol, Harry będzie mieszkać u mnie. 
______________________________
Wiem, wiem. Jest nierzeczywiste, wyidealizowane, może nawet przesłodzone. 
Przepraszam, nie umiałam inaczej :c
I pewnie jest mnóstwo błędów... Nie bijcie :c Chcą mi podobno zabrać kompa, więc dodaję dziś szybko, póki jeszcze mam... Módlcie się, aby jednak zmienili zdanie. :D
Ach, no i zapraszam na http://free-country-1d.blogspot.nl/ - nowiutki blog mój i Giovi o Larrym :3 Prolog już czeka :3

10 komentarzy:

  1. Wyszło dobrze. Geniusz! *___*
    No i zgodziła się, zgodziła się, zgodziła się! *skacze jak małe dziecko, gdy dostanie lizaka*
    Buhahaha, a Lou jaki zdenerwowany :3
    Kurde, co ja zrobię jak Ci kompa zabiorą? :C

    OdpowiedzUsuń
  2. Lou kiedy się denerwuje jest strasznie słodki ^_^ Och, no i mama Harry'ego jest cudowna, że zgodziła się na ich wspólne mieszkanie i zaakceptowała to, że Louis jest gejem. Kocham kobietę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślałam, że Anne będzie bardziej podejrzliwa i nieufna w stosunku do Lou, ale na szczęście szybko go polubiła;D Osobiście, wcale się jej nie dziwię;> Jednocześnie coś mi się wydaję, że jej intuicja wyczuła co się między nimi dzieje, więc tym bardziej cieszę się, że pozwoliła Harry'emu na przeprowadzkę.
    A na wyjazd do Bristolu nie mogę się doczekać tak samo jak chłopaki xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi się podoba. Wcale nie jest przesłodzone, jest idealne.
    Teraz tylko czekam na kolejny rozdział. Robi się ciekawie <3

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest cudowne! *.* Bardzo się cieszę, że już na wstępie tego wszystkiego nie komplikujesz, "żeby było ciekawiej", jak to jest w większości opowiadań. Naprawdę, super :)
    Mam nadzieję, że Loczek nie będzie zły na Lou za to, że on powiedział, że są tylko przyjaciółmi? ;>
    Bardzo podobają mi się te wszystkie opowiadania i one-shoty, które piszesz. Masz talent :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mój tok myślenia 'bądźcie dla siebie dobrzy' - gwałćcie się ale z umiarem *_* ostatnio coś mi psychika sie poszła jebać za krzakiem za co przepraszam i postaram się ją jakoś upilnować bo daje się mocno we znaki. Więc co by tu...a no tak ! :
    Żeby Cię Harry zgwałcił i niech Bóg wynagrodzi Ci w dzieciach za zajebiste opowiadanie.. Coś ostatnio moje myśli krążą wokół gwałtu.. To chyba normalne, nie ? W końcu mam nadzieję że coś z Ich sypialni będzie słuchać podczas wspólnego mieszkania czy w tym domkue gdzie się wybierają or something like that .. No ja myślę że opowiesz w najmniejszym szczególe. Idę . Joł biczys <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. -that ? Nie wiem czy dobrze napisałam.. ja chcę nn ! <3 zapraszam na Zialla : http://let-the-other-side-also-be-heard.blogspot.com/?m=1

      Usuń
  7. Dodaj nowy rozdział! BĄDŹ TUTAJ I DODAJ! Bo nie wytrzymam, yhh! <3 Jestem normalnie meeeega szczęśliwa, że mama Hazzy dowiedziała się że Lou jest gejem :D przynajmniej ona wie i dobrze. A może Harry podsłuchał tą rozmowę i się dowiedział? O jeeeej, przez te ich myśli mam coraz więcej skojarzeń :D czekam, aż dojdzie między nimi do jakiegoś zbliżenia *.* ! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. kiedy następny ? nie moge się doczekać..

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak to czytam to szczerze się do monitora jak głupek..xd
    Super blog i czekam zniecierpliwiona na następny :]

    OdpowiedzUsuń