! Nowe opowiadanie - KLIK - zapraszam !

piątek, 23 listopada 2012

Amare 14

Zjechałem z pocałunkami na jego szyję i usłyszałem jak wydaje z siebie cichy pomruk. Mimo to nie drgnął, wciąż siedząc obok mnie na kanapie. Jego długie loki lekko łaskotały moją twarz, ale było to miłe uczucie. Wreszcie mogłem trzymać go w swoich ramionach i po prostu obdarowywać pocałunkami, nikt i nic nie mogło tego popsuć. Wplotłem palce lewej ręki w jego włosy i lekko przesunąłem go jednocześnie sprawiając, by się położył. Teraz spokojnie mogłem nad nim górować i pieścić każdy element jego ciała. To było tak piękne, że nie umiem nawet opisać tego słowami. Wreszcie ten mały, cichy chłopak ze sklepu był mój. Wsunąłem jedną rękę pod jego sweter i delikatnie jeździłem opuszkami palców po jego rozgrzanej skórze. Zadrżał jednocześnie cicho chichocząc, a ja kontynuowałem molestowanie jego szyi i dekoltu. Gdy byłem już niemal pewny tego co robię, zjechałem dłonią w dół i zacząłem powoli rozpinać jego spodnie, jednak wtedy spotkałem się z lekką niezgodą Harry'ego. Poczułem, że mu to nie odpowiada, więc puściłem go i podniosłem się do pozycji siedzącej obserwując dokładnie jego twarz. Obrócił głowę w bok, uciekając wzrokiem nie wiadomo gdzie. Spojrzałem na niego pytająco, bo jeszcze przed chwilą wszystko mu się podobało. Nie powiem, w tym momencie przez moją głowę przebiegły setki obaw. Może zbyt się spieszyłem, może on nie chciał tego. Może po prostu nie miał ochoty, albo problem leżał gdzieś indziej.
-Co się stało? -spytałem cicho i już miałem ochotę uciec z pokoju. Nie rozumiałem tego i strasznie się bałem, że zrobiłem coś złego.
-Nic... Po prostu... To za szybko... -wyszeptał niepewnie.
-Ale... Przecież już to robiliśmy... Więc... O co chodzi?
-To... Po prostu za szybko... 
Ta rozmowa nie odpowiadała mu. Usiadłem bokiem do niego i spojrzałem w telewizor nie naciskając na niego już bardziej. On jednak nie ruszył się nawet o milimetr.
-To... Byłem pijany. -szepnął sprawiając, że na niego spojrzałem. -Byłem pijany, nawet tego nie pamiętam... Ja po prostu... Nie jestem jeszcze gotowy... 
-Boisz się? -znałem odpowiedź. Jego głos wręcz drżał ze strachu. Przytaknął głową.- Nie zrobię ci nic złego. -zapewniłem go. 
-Wiem. Nie o to się boje. 
-Więc o co?
Wzruszył ramionami i spojrzał na mnie tą miną, której nie umiałem odmówić. Był taki smutny i każdy milimetr jego twarzy przepraszał, więc jedynie rozchyliłem ramiona, by mógł w nie po chwili wpaść. Podobał mi się nasz kontakt, a jeśli potrzebował czasu, to nie mam problemu by mu go dać. Niech po prostu tu będzie i będzie mój. To w zupełności wystarczy. 
~~
Stałem przed drzwiami Liama dobre dziesięć minut bojąc się zapukać. Słyszałem głośny śmiech Lou i ten chichot Harry'ego. Na pewno świetnie się bawili. Oni, Liam i... I osoba, której nie umiałem spojrzeć w oczy. Obiecałem Liamowi, że tu przyjdę... Ale chyba po prostu stanie pod drzwiami się liczy, tak? Po prostu postoję tu jeszcze chwilę i... I stracę zupełnie odwagę, i wrócę do domu, a później będę przepraszał Liama przez miesiące. Na pewno mi wybaczy. W końcu to nie jest takie łatwe. On tam jest. On tam świetnie się bawi, a ja na pewno zaraz wszystko popsuję. 
-Długo jeszcze? -podskoczyłem słysząc czyjś głos za swoimi plecami. Obróciłem się, a za mną stał Liam z dwiema reklamówkami. Przełknąłem głośno ślinę i spojrzałem na niego pytająco.- Wiem, że stoisz tu już od co najmniej pięciu minut. Wchodzisz, czy zamierzasz stchórzyć? 
-Ja... Może to nie był taki dobry pomysł... Tylko popsuję wam zabawę. 
-Przestań pieprzyć! Niall był dziś najbardziej zdenerwowaną osobą na świecie i jedyne o czym mógł myśleć na godzinę przed przyjściem chłopaków, to to czy będzie wyglądał dobrze. Czy jego oczy nie są czerwone i podpuchnięte, skóra zbyt przejrzysta, a paznokcie zbyt poobgryzane oraz czy żebra jednak nie wystają za bardzo. A wiesz dlaczego? Bo nie chciał, by zrobiło ci się go żal. Bo nie chciał byś uznał go za żałosnego. Bo przejmuje się twoją opinią bardziej niż tym, czy nie padnie z głodu, bo zjadł dziś tylko jabłko. Choć nie jestem pewien, czy nie wyrzygał go jak to ma w zwyczaju od jakiegoś czasu. Więc przestań gadać głupoty i wejdź, bo pewnie teraz zamartwia się, że nie przyjdziesz. 
Czułem miłe ciepło, gdy pomyślałem, że Niall przejmuje się moją opinią. Choć przerażało mnie to wszystko co działo się z nim. Odetchnąłem ciężko i wytarłem zbyt spocone ręce w spodnie. Liam podał mi jedną z reklamówek, a sam otworzył drzwi i wszedł przede mną. Gdy znalazłem się już w środku otuliło mnie ciepłe powietrze. Zdjąłem skórzaną kurtkę i odwiesiłem na wieszak, po czym chwyciłem znów reklamówkę i ruszyłem za chłopakiem do kuchni. Przesmykując się przed kawałek salonu spuściłem głowę i błagałem, by mnie nie zauważyli. Muzyka cicho grał, a oni chyba w coś grali, więc nawet nie zwrócili na nas uwagi. Stanąłem obok Liama, a on zaśmiał się cicho.
-W sumie wyszedł z tego normalny wieczór z kumplami... Nie mała domówka.
-Trudno zrobić domówkę w pięć osób. Li, wiesz ty w ogóle co to domówka? -dociąłem mu, a on sapnął i posłał mi groźne spojrzenie.
-Zamiast bawić się w nauczyciela, idź zrobić coś ze swoim życiem.
-Moje życie jest w porządku.
-Tylko ty jesteś do dupy.
-Dokładnie.
Zamilkł. Wiedziałem, że spieprzyłem. Myślał, że będę się wykłócać? Chłopak wyjął z worków paczki z chipsami i piwa, a później zaniósł to do pokoju. Ja wciąż stałem w kuchni, aż wreszcie odważyłem się stanąć w progu i gdy tylko Liam to zauważył, klasnął w ręce zwracając na siebie uwagę wszystkich.
-Zupełnie zapomniałem! -zawołał- Zayn już przyszedł.
Wszyscy spojrzeli w moją stronę, a ja jedynie szukałem wzrokiem tego małego blondynka. I był tam. Stał obok kanapy patrząc na mnie jakby zobaczył ducha. Jego koszulka była lekko za luźna, z krótkim rękawem, odkrywając jego wychodzone ręce, a spodnie przytrzymywał pasek, wystające lekko z boku koszulki. Od razu zauważyłem jego wystające obojczyki, mały opatrunek na nadgarstku, włosy roztrzepane w idealny sposób i te oczy. Tę parę oczu wiercącą mi dziurę w brzuchu. Gdy wreszcie odważyłem się spojrzeć na jego twarz, automatycznie spuścił głowę i usiadł spokojnie obok Louis'ego, który zachęcił mnie ruchem ręki. Podszedłem do nich i stanąłem za kanapą zauważając, że Harry znów uruchamia Fifę i zaczyna obstawiać ile goli strzeli drużynie Louis'ego. Oparłem dłonie o oparcie, ale nie mogłem się powstrzymać by nie przejechać ręką po tej blond czuprynie. Zadrżał i zacisnął dłonie. Liam co chwilę posyłał mi znaczące spojrzenia, ale starałem się je ignorować. Po prostu obserwowałem jak co jakiś czas porusza głową i czuje się lekko nieswojo. Okrążyłem kanapę i wskazałem palcem na oparciu obok Niall'a. 
-Mogę tu usiąść? 
Kiwnął głową i znów wlepił wzrok w telewizor. Usiadłem obok niego, opierając się lekko i spojrzałem na profil jego twarzy. Z bliska był jeszcze bledszy. To było wręcz przerażające. Przejechałem delikatnie palcem po jego ramieniu, a on podskoczył i spojrzał na mnie pytająco, lecz gdy tylko nasze oczy się spotkały, znów spuścił wzrok. Przybliżyłem się lekko do niego, tak by tylko on słyszał mój szept. Wzdrygnął się, ale nie odsunął głowy. 
-Wszystko w porządku?
Przytaknął ruchem głowy, a ja zawiesiłem wzrok na jego nadgarstku. 
-Jak się czujesz?
-D-dobrze. -przymknąłem oczy. Chyba to był taki odruch, by móc lepiej wsłuchać się w jego głos. po chwili wróciłem do świata żywych.
-Co sobie zrobiłeś?
-J... Ja? Nic... Oparzyłem się. -wyjaśnił cicho.
-Oparzenia się nie bandażuje. To tylko wszystko pogarsza, głuptasie. 
-Um... To... Och, bo ja... Właściwie to przewróciłem się i coś mi się wbiło...
-Och... Jakieś szkło? 
-T... Chyba tak... 
-Wyjąłeś je?
-Mhm.
-To coś poważnego?
-N... Nie. Małe zadrapanie. 
-Więc po co bandaż?
-... Krew leciała.
-Ale już nie leci.
-Nie wiem. 
Zamilkłem i jedynie pokiwałem głową. Jeśli nie chce, to nie musi mówić. Wypytam o to Liama. Odsunąłem głowę od blondyna i spojrzałem na naszego Larry'ego, który teraz świetnie się bawił co chwilę dźgając się lub krzycząc coś o przegranej tego drugiego. Wstałem powoli i odpaliłem jakieś radio, które stało w kuchni. Nawet nie zauważyłem jak wieczór zaczął się rozwijać, a ja stałem z Harry'm w kuchni pijąc chyba trzecie piwo i prowadząc wywody na temat nowej fryzury któregoś z nauczycieli. Blondyn krzątał się gdzieś za moimi plecami, próbując otworzyć nadmuchaną powietrzem paczkę od chipsów tak, aby te nie rozsypały się po całym pomieszczeniu. Odwróciłem się odstawiając puszkę i jakby nigdy nic po prostu chwyciłem opakowanie, aby po chwili najzwyczajniej w świecie otworzyć je bez większych problemów. Pokręciłem z uśmiechem głową i podałem przedmiot Niallerowi, który tylko przygryzł wewnętrzną stronę policzka. 
-Oj, Nialler, Nialler. Aż tak pijany jesteś? -zaśmiałem się klepiąc go po głowie. 
-Um... Nie. -odparł cicho i wsypał zawartość torebki do dużej miski. Kątem oka zauważyłem jak Hazz ulatnia się z pomieszczenia, prawdopodobnie wiedząc, że to najlepszy czas na naszą rozmowę. Spojrzałem niepewnie na Niall'a, który otwierał kolejną paczkę chipsów, tym razem już dużo sprawniej. Aż miałem ochotę zacząć mu bić brawo, że dał sobie radę, ale uświadomiłem sobie, że jego ręce niemiłosiernie drżą i to nie przez alkohol, który pewnie wypił. Potarłem ręką jego ramię, a ten spojrzał na mnie lekko zaskoczony. Wreszcie jakby chcąc dodać sobie w ten sposób odwagi, wziąłem jeden duży łyk piwa i spojrzałem na blondyna.
-Nialler. Wiem, że spieprzyłem. Przepraszam, stary. -był lekko zaskoczony, ale po chwili uśmiechnął się, choć natychmiast spuścił głowę, bym nie widział tego rumieńca na jego policzkach.
-To nic takiego, serio. Po prostu... Ja też przepraszam. 
-Czyli, wracamy do normy? Serio, młody, normalnie aż mi ciebie brakowało. -zaśmiałem się, a on zaraz po mnie. Mimo to jego wzrok wciąż był wbity w czubki jego granatowych skarpetek. 
-No... Mi ciebie też.
Nie wiem właściwie dlaczego, ale po prostu złapałem jego podbródek i nakierowałem głowę do góry, tak aby patrzył mi prosto w oczy i wyszeptałem:
-Tęskniłem za tobą, mały. -po czym jakoś tak samoistnie otuliłem go ramionami. Był taki malutki, taki kruchy, delikatny. Bałem się, że jeśli zbyt go ścisnę, zrobię mu krzywdę, a nie chciałem tego. Poczułem jak odwzajemnia uścisk, zaciskając dłonie na mojej koszulce z tyłu. Gładziłem delikatnie dłonią po jego plecach i zaciągałem się jego niemal niewyczuwalnym zapachem. 
-Schudłeś. -rzuciłem, chociaż wiedziałem, że taka rozmowa powinna się odbywać na trzeźwo, a może nie powinna się odbywać w ogóle.
-Nie... Może trochę... 
-Li mówił, że nie chciałeś jeść. Ani wychodzić, rozmawiać, żyć.
-Ja... Nie... Nie miałem apetytu... ani humoru. 
-No tak... Zacznij jeść, ok? Wyglądasz okropnie, maluszku. -Usłyszałem jego cichy chichot i wiedziałem, że to przez tego 'maluszka'. Zawsze lubił, gdy go tak nazywałem, choć każdy inny miałby mi to za złe. Ale on nie był 'każdym innym'. -Mówię poważnie. Martwię się o ciebie, mały. To może się źle skończyć. Kto wie, czy już nie wpadłeś w jakąś bulimię albo anemię, bądź anoreksję. Jadłeś coś dziś w ogóle? Li mówił, że tylko jabłko. Jabłka są zdrowe, ale ty rośniesz, potrzebujesz białka, tłuszczy. Jabłka są raczej jak przekąska między posiłkami. Jeśli nie będziesz jadł to to się bardzo źle skończy. Nie urośniesz już i zawsze będziesz takim maluszkiem. A później będzie coraz gorzej... Może nawet zamkną cię w jakimś ośrodku, gdzie będą cię na siłę leczyć i kazać godzinami rozmawiać z ludźmi, których nie będziesz lubił. Nie chcemy tego, prawda, maluszku?
-Nadużywasz słowa 'maluszek'. -odparł cicho, ale wesoło.
-Bo jesteś moim maluszkiem. -wyjaśniłem jedynie. Po chwili odsunęliśmy się od siebie, a on uśmiechnął się tak jak to robił zawsze. Brakowało mi tego uśmiechu. Chwycił miskę i posyłając mi znaczące spojrzenie, wyszedł do salonu, gdzie inni świetnie się bawili. 
Jakąś godzinę, lub półtorej później Lou i Harry postanowili pobawić się w romantyczną parę. Na ich szczęście z radia leciała jakaś powolna piosenka, więc oboje wtulili się w siebie i zaczęli kołysać się delikatnie na boki w rytmie. Stałem oparty o kanapę razem z Liamem i rozmawialiśmy co jakiś czas wrzucając jakiś komentarz na temat tych dwóch zakochańców. Naprawdę cieszy mnie, że są razem. Od samego początku mieli się ku sobie. Lou nie zaprzyjaźnia się tak po prostu z klientami, nie zabiega o kontakt z nimi. A Harry był po prostu słodki i wiedziałem, że na pewno podoba się Louis'emu. Choć z początku bałem sie lekko, że loczek jest hetero i jedynie zrani mojego przyjaciela. A on był raniony już stanowczo za często i nie chciałem by to się powtórzyło. Jednak po pewnym czasie zauważyłem ten wzrok, ten uśmiech i te wszystkie przypadkowe dotknięcia. Obaj lecieli na siebie i chyba nawet ślepy by to zauważył. To się czułe, to wręcz wisiało w powietrzu. Wiem jak wiele Harry znaczy dla Louis'ego, nawet pomimo jego młodego wieku. Osoby w jego wieku nie są stabilne uczuciowo, a jeśli chodzi o ich orientację, zmiana ich często jest jedynie próbą czegoś nowego. Jednak Lou bezgranicznie zaufał Stylesowi i pozwolił mu po prostu skraść jego serce. Zauważyłem jak Niall przystaje obok mnie i wpatruje się bez słowa w tą dwójkę. Od rozmowy w kuchni wszystko wróciło do normy. Znów się śmialiśmy, wygłupialiśmy itd. Spojrzałem na niego i w pokoju nastała niezwykła cisza, którą przerywała jedynie kolejna denna piosenka. Niall spojrzał na mnie, po czym spuścił głowę i wyszeptał chyba najciszej, jak tylko potrafił:
-Mo... Może... Tak pomyślałem, że... Moglibyśmy... Za-zatańczyć. -wydusił wreszcie, a ja zdębiałem. Przez moment nie odzywałem się, ale gdy tylko Liam wbił w mój bok łokieć, obudziłem się. 
-No... Moglibyśmy... Ale... No wiesz... To... Dziwne.-odpowiedziałem i znów mój bok spotkał się z Liamem. Tak, gdyby mógł pewnie wbiłby mi tam teraz nóż, zamiast łokcia. 
-Och... No tak, jasne, spoko, to nic, nie ma sprawy, to głupi pomysł, wiem, przepraszam, zapomnijmy, tak tylko rzuciłem, wiesz... tak tylko.
Przez moment nastała cisza, a ja jak nigdy karciłem się w myślach, bo teraz żałowałem, że odmówiłem. Co mi szkodzi jeden taniec? Nialler jest moim kumplem. Taki... No to byłby taki przyjacielski przytulaniec. Nic wielkiego, to nie jest prośba o rękę. To zwykły taniec... Wiele razy tańczyliśmy na żarty, przytulaliśmy się, to nic wielkiego. 
-Albo... Ok, zatańczmy. -powiedziałem po chwili i złapałem Niallera za rękę pociągając obok naszej zakochanej pary. Chłopak natychmiast przysunął się do mnie i oparł obie ręce na moich ramionach, podczas gdy moje spoczęły na jego plecach. Poczułem jak jego ręce łapią moje i nakierowują na jego pas, gdzie delikatnie instruują mnie jak mam go opleść. Mimo to po chwili moje dłonie wróciły na swoje miejsce na górnej części jego pleców. Taka akcja powtórzyła się może jeszcze z dwa razy, aż wreszcie poczułem jak blondyn odsuwa się ode mnie i odchodzi szepcząc:
-To nie ma sensu.
Nawet nie zdążyłem nic zrobić. Gdy rzuciłem ciche 'maluszku, stój' jego już nie było w mieszkaniu. Wyszedł zamierając jedynie swój płaszcz i nasuwając jakieś stare tenisówki. Stałem więc w bezruchu nie wiedząc co zrobić. Po prostu patrzyłem na drzwi, za którymi jeszcze przed chwilą zniknął mój maluszek i rozmyślałem, co ja właściwie zrobiłem, a co zrobić chciałem. Poczułem lekki ból w tyle głowy i odwróciłem się złowrogo spoglądając na Liama.
-Co jest z tobą nie tak, stary? -zapytał nieźle już wściekły.- Jeśli od samego początku to miał być nic nie znaczący taniec, nie musiałeś w ogóle się zgadzać. To byłoby lepsze, niż robienie mu nadziei! Człowieku, on cię zaprosił do tańca, bo liczył, że to coś znaczy! To miało coś znaczyć! Tak się nie dotyka osoby, która coś znaczy!
-Ok, Li, ok! Wiem! Lepiej ci?!
-Nie! Nie, jesteś beznadziejny! Czujesz coś do niego, czy nie? Nie ma odpowiedzi 'nie wiem'! Albo wiesz, albo spierdalaj i nie zbliżaj się do niego! Jeśli on naprawdę jest dla ciebie tak ważny, jak myślę, że jest, powinieneś zacząć mu to pokazywać! On powinien liczyć się bardziej niż to 'co pomyślą inni'! 
-Lubię go, ok?! Przestań się na mnie wydzierać!
-Nie zamierzam! Bo stoisz i nic nie robisz, licząc że wszystko samo się ułoży!
-A co niby powinienem zrobić twoim zdaniem, panie 'wszystko wiem najlepiej'?! 
-Iść za nim i zrobić to co powinieneś zrobić na samym początku!
-Ok!
-Ok!
-Ok!
-Ok! To idź!
-To idę!
-To idź!
-Idę!
-IDŹ JUŻ!
-Ok! -wydarłem się głośniej niż kiedykolwiek i wyszedłem zabierając kurtkę i nasuwając po drodze buty. Nie miałem bladego pojęcia, dokąd mógł pójść. Na całe szczęście ulica, na której mieszkał Liam, była bardzo długa i dostrzegłem gdzieś w oddali kontur jakiejś osoby więc udałem się tam czym prędzej. Najpierw w prosto, potem w lewo, znowu prosto, potem w boczną uliczkę, aż wreszcie znaleźliśmy się nie wiadomo gdzie, ale ważne, że byłem dosłownie metr od Niall'a. Chwyciłem go lekko za ramię, bo nie reagował na żadne nawoływanie z mojej strony. Zatrzymał się i spojrzał na mnie. Jedyne o czym teraz mogłem myśleć, to to jak bardzo schrzaniłem i jak strasznie nienawidzę się, bo już nie pierwszy raz przeze mnie płakał. 
-Zatańczmy.
-Teraz?
Nie odpowiedziałem. Po prostu przyciągnąłem go do ciebie i wtuliłem jak bardzo tylko umiałem, jednocześnie oplatając rękoma w okół pasa. Oplótł rękoma moją szyję i oparł głowę o ramię. Nie wiem jaką melodię nucił w głowię, ale nasze ciała zaczęły poruszać się w tym samym rytmie i wszystko było nawet lepsze, niż idealne. I czułem jego zapach, to ciepło bijące od niego i jego kruche ciałko przylegające do mojego. 
__________________________________________
Tak, wiem. Znów z opóźnieniem. Przepraszam, naprawdę. 
Ach i zapraszam do zadawania pytań postaciom o tutaj
~Love u!

7 komentarzy:

  1. Aweeeewwwwwwwwwwwwww. Ziall!*_*
    Zastanawiałaś się nad drugą częścią Wigilii?;33

    OdpowiedzUsuń
  2. Co za romantyczne zakończenie i to zdrobnienie "maluszek". Po prostu cud malina.
    http://nowy-scenariusz-zycia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeny, jak ja uwielbiam ten rozdział! W nim jest i Larry i Ziall. Jejciu, to jest cudowne. No i to "maluszku". Jedyne co mogę zrobić to: awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww i asdfghjhgfdsa *__________*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde... Nie wiem dlaczego ten rozdział tak mi się podoba. Ok dobra, wiem, ale nie potrafię tego opisać. Dlatego, może po prostu go skomentuję.
    Najpierw Larry...
    Mmmmm romantyczna scenka na kanapie. Wszystko pięknie. Pocałunki, pieszczoty i nagle Harry. Ciężko jest mi sobie wyobrazić co musiał czuć Lou, gdy Hazz oznajmił mu, że dla niego to za szybko. Tym bardziej, że to nie jest ich pierwszy raz, a wcześniej był chętny na tego typu zabawy. No cóż wytłumaczył się alkohole, co mnie na miejscu Lou jeszcze bardziej by zabolało. Poczułabym się dziwnie, że po alkoholu chce się ze mną kochać, a na trzeźwo nie.
    Ale rozumiem też Hazzę. Procenty trochę zaburzają nasze postrzeganie świata i dajemy się ponieść pragnieniom. On pewnie pragnie tego zbliżenia, ale jak powiedział boi się? Tylko czego? Tego, że nie zaspokoił Lou czy tego, że będzie to boleć, a może tego, że to nie będzie takie przyjemne jak przypuszczał.
    Ziall... Wybacz, ale to jest mój ulubiony bromence. Po prostu oni są tak różni, że tak bardzo do siebie pasują.
    Nie wiem co tu napisać, bo musiałabym chyba niemalże każde zdanie opisywać.
    Może zacznę od tego jak Zayn stał pod drzwiami domu Liam’a i czekał na bóg wie co. Jak Liam w końcu się odezwał czy długo jeszcze to normalnie parsknęłam śmiechem. Chyba coś mu się nie udało, zostać niezauważonym. :D
    Później to napięcie, które między nimi wisiało i niby każdy próbował się zachowywać normalnie to jednak nie dało się. Co wcale nie jest dziwne. Sama nie wiem jak bym się zachowała z takimi informacjami jakie on miał na temat Niall’a. Widać był jednak, że blondyn nie jest Malikowi obojętny. Te jego wypytywanie się o ranę Horan’a. Gdyby mu nie zależało, przyswoił by pierwszą wersję, a nie wątpił w nią, bo co miałoby go to obchodzić. Horan jednak nie jest mu obojętny.
    Podoba mi się jak ich wykreowałaś. Niall biedny, pogodził się ze swoim uczuciem i cierpi z nieodwzajemnionej miłości. Zayn nie potrafi zaakceptować tego, że może poczuć coś do przyjaciela. Przecież on jest chłopakiem, jakby mógł się w nim zakochać? A jednak.
    Zdawałoby się, że rozmową w kuchni sobie wszystko wytłumaczyli. Niall dalej będzie skrycie kochał Malik’a, ale będą się tylko przyjaźnić.
    A później… Kurcze nie wiem co odbiło Niall’owi. On chyba serio jest masochistą, ale scena była świetna. Od samej propozycji Niall’a, przez szczerą kłótnię Liam’a i Zayn’a, po taniec na ulicy.
    Chyba nie muszę się rozpisywać na ten temat, bo doskonale wiesz co tam napisałaś i było to świetne. To jak Niall próbował się zbliżyć do Zayn’a, a ten go odpychał, co tu może symbolizować to jego ciągłe zabieranie rąk z pasa. Ale z drugiej strony go rozumiem. Przed chwilą wyjaśnili sobie, że są przyjaciółmi, a Niall odwala takie rzeczy.
    Nie mniej jednak cieszę się, że wszystko to obserwował Liam i mógł przemówić do rozumu Zayn’owi.
    Ich jakże inteligentna wymiana zdań” OK.!, Ok.! Idź! Idę!” Mnie rozwaliła, ale była taka naturalna.
    Cóż mogę jeszcze powiedzieć. Końcówka zabójcza… Tylko czekać na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominacja do 'Liebster Award!'. Więcej informacji na: http://love-speaks-or-itself.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. awwwwwww... <3 ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham Zayna za tego 'maluszka' to takie słodkie i cudowne. Ciebie też kocham za ten rozdział, taki słodki na sam koniec i taki "ahhhhh", jeśli wiesz, o co mi chodzi.
    @rude_qeen

    OdpowiedzUsuń