Tak właściwie pisząc do ciebie ten list, nie chce ci się zwierzać, co u mnie, jak się czuje i w ogóle. Wiem, że jesteś na mnie wściekał. Zachowałam się nieodpowiedzialnie. Ale wiem też, że Lou jest twoim oczkiem w głowie. Tej... wpadki, pewnie mi nie wybaczysz, więc opiszę ci jedynie co dzieje się u naszego Boo Bear'a. Jak to się zaczęło?
To była zwykła przyjaźń. Z czasem pokochali siebie nawzajem. Wiesz, poznałaś Hazze, gdy jeszcze nic więcej, oprócz WIELKIEJ przyjaźni, ich nie łączyło. Ale z czasem to się zaczęło rozwijać. Jestem tu na co dzień, mieszkam z nimi (Swoją drogą jestem za to bardzo wdzięczna Louisowi. Nie wiem co bym zrobiła bez niego). Widziałam dokładnie jak powoli zbliżali się do siebie... trochę za bardzo, jak na przyjaciół.
Pewnego ranka Lou poprosił mnie, czy mogłabym nocować u Eleanor. Wiesz, oni ze sobą zerwali, ale to naprawdę miła dziewczyna. Przyjaźnią się do teraz, ja również mam z nią świetny kontakt. Wiedziałam co się święci. Chciałam mu jakoś pomóc. Wiedziałam, że to dla niego ciężkie. W końcu nie codziennie wyznaje się przyjacielowi tej samej płci, miłość. Pomagałam Lou w gotowaniu i sprzątaniu. On był bardzo nerwowy. Znam go aż za dobrze, żeby wiedzieć, że cholernie mu na Harrym zależy. Martwił się tak bardzo, że makaron trzeba było gotować trzy razy, bo za każdym razem coś psuł... Na szczęście zrobił zapas wszystkiego i nie musiałam latać do sklepu. Potem rozmawiałam z nim i dokładnie opisał mi co się działo. Więc, Harry tego dnia wracał od rodziny. Już w progu Lou zabrał mu bagaże i pomógł zanieść do pokoju. Styles chciał się wypakować, ale Tommo mu nie pozwolił. Złapał go za rękę (boże, czyż to nie urocze?) i powiedział, że ma dla niego niespodziankę. Poprosił też, aby zamknął oczy. Już od dawna wiedziała, że Harry również czuje mięte do mojego braciszka. Ten plan musiał się udać. Więc twój syn zaprowadził go do jadalni, gdzie stół był już nakryty (wszędzie było pełno świeczek, a światło było zgaszone). To musiało wyglądać tak romantycznie... Podobno Hazza na początku był lekko zmieszany, zdziwiony... Zupełnie zagubiony w tym co się działo, ale myślę, że mu się podobało. Zjedli wspólnie kolacje i rozmawiali. Wiesz, jak przyjaciele. I wreszcie Lou wziął się w garść i zaczął mówić. Powiedział coś w stylu 'Harry, jest coś naprawdę ważnego, co muszę ci powiedzieć- styles milczał, więc Louis kontynuował- Chodzi o to... Wiem, że może ci się to wydać trochę dziwne... To nie jest coś codziennego, ale to jest zupełnie naturalne. Mam nadzieje, że zrozumiesz i... Harry, chodzi o to, że ja... Kocham cię.' Naprawdę żałuje, że mnie przy tym nie było, ale pewnie tylko popsułabym tą atmosferę. Podobno Harry natychmiast wstał i zaczął chodzić po pokoju. Był strasznie nerwowy. Lou cholernie się bał, że on go odrzuci... To by oznaczało koniec wszystkiego. Ich przyjaźni i zespołu... Przecież to nie możliwe, żeby po takim wyznaniu zapomnieli o wszystkim i żyli dalej, jakby nigdy nic. Po chwili Louis również wstał i podszedł do Harrego. Spojrzał na niego pytająco, jakby licząc, że zlituje się nad nim i odwzajemni jego uczucie. Styles przeklinał coś pod nosem, aż w końcu wydusił z siebie 'pieprzyć to' i wpił się w usta Lou... Naprawdę, gdy pomyślę, że na świecie są ludzie, których to obrzydza... Jak to może obrzydzać? To jest urocze, to jest piękne. To jest właśnie MIŁOŚĆ. Prawdziwa, naturalna, szczera, bezwzględna. To niesamowite, że oni zaryzykowali tak wiele... Tylko po to, by być ze sobą... Nie umiem opisać szczęścia, którym emanuje teraz Louis. Z resztą zupełnie jak Harry. Spełniają ze sobą całe dnie. Często leżą wtuleni w siebie na kanapie, oglądając Glee. Jedzą wspólne śniadania i nawet czasami karmią się nawzajem. To wygląda tak uroczo. Harry przy Louisie zupełnie się zmienił... Zachowuje się... To trochę śmieszne, ale nie umiem tego inaczej nazwać... Jak zakochana nastolatka. Śmieje się, rumieni, wtula we włosy, trzyma go za rękę. Z początku nie odstępowali siebie na krok. Wszystko co robili, robili razem. Harry przy każdej możliwej okazji, wtulał się w Lou, a ten nie puszczał jego ręki w ogóle.
Mam nadzieje, że nie przeszkadza ci ich orientacja. Wiem, że jesteś osobą tolerancyjną. Więc... Nie wiem kiedy następnym razem się odezwę... Może, gdy urodzę... Chciałabyś zobaczyć swojego wnuka? Jestem pewna, że będzie śliczny.
Ach, i proszę, nie złość się na mojego byłego. On po prostu się tego wszystkiego przestraszył. To zbyt duża odpowiedzialność. Wiem, że oboje namawialiście mnie do aborcji, a gdy się nie zgodziłam, po czym on ze mną zerwał, znienawidziłaś go. Ale to naprawdę nie jego wina. Ja mu wybaczyłam. Nie chce dziecka, więc ok... Ale ja po prostu nie byłam wstanie się go... pozbyć. To przecież moje dziecko. Kocham je.
Wyściskaj ode mnie dziewczynki. Kocham was.
Całuję i pozdrawiam
Lottie."
_________________________________________________________________
Ogólnie to mi się nie podoba i myślałam, że wyjdzie lepiej... Ale cholernie chciałam to zrobić jako list Lottie do matki... Nie wiem... Mam nadzieje, że chociaż wam się podoba :) xx
To jest takie słodkie :D Miałaś genialny pomysł, wiesz? Wzruszyłam się, potrafisz cudnie pisać. :* Zapraszam na mojego bloga, jeśli ci to nie przeszkadza.
OdpowiedzUsuńhttp://you-only-want-me-cause-im-taken.blog.onet.pl/
Super ! Skąd wzięłaś taki pomysł ? Od dziś jestem Twoją stałą czytelniczką !
OdpowiedzUsuńBoże, to jest idealne.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam, pokochałam ♥