Tak więc... Część druga one-shota 'Wolny duch' specjalnie dla Giovi.
Ogólnie chciałam to zostawić takie nierozwiązane, aby każdy mógł sam sobie dokończyć, ale na jej prośbę, napisałam ciąg dalszy.
+Giovi nawet nie wiesz jak wdzięczna ci jestem za wszystkie twoje komentarze ;3 One mnie tak pozytywnie nastawiają, że aż chce mi się pisać *-*
Och. Tak więc- MIŁEGO CZYTANIA ;D xx
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Był słoneczny poranek. Obudziłem się na pace jakiegoś samochodu. Dokąd jechałem? Sam chciałbym to wiedzieć. Minęło już tak dużo czasu... A ja wciąż wspominam jego głos, jego oczy... W nocy czuje jego zapach, jakby znów otulał mnie do snu... I każdy śmiech przypomina mi ten jego. Przeciągnąłem się i spojrzałem w niebo. Słońce dopiero wschodziło, a nieboskłon przybrał piękny pomarańczowo- niebieski kolor. Spojrzałem na telefon, chcąc dowiedzieć się która godzina. Od roku nikt do mnie nie dzwonił... Rodzice chyba się mnie wyrzekli. Mimo to co jakiś czas na moim koncie pojawiała się dość spora sumka, pozwalająca mi przeżyć następne kilka tygodni. Dobrze mieć bogatych starszych... Co prawda jestem wręcz pewien, że te pieniądze potajemnie wysyłała mi matka, bo ona zawsze wiedziała czego mi trzeba. A teraz trzeba mi było wolności. Podniosłem się do pozycji siedzącej. Na sam widok bezkresu lazurowego morza, moje serce zadrżało... To było takie piękne. Tafla wody świeciła się i dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, że hałas, który mnie obudził, był właśnie szumem morza. Tak bardzo chciałbym być tu teraz z tym małym, blond Irlandczykiem. Uśmiechnąłem się do swoich myśli, po czym poczułem jak samochód staje. Odwróciłem się i zauważyłem jak do przyczepy podchodzi starszy, siwy mężczyzna. On był naprawdę miły i pozwolił mi podróżować ze sobą przez dość długą drogę, praktycznie za nic. Uśmiechnął się przyjaźnie, po czym odezwał się, swoim niskim i bardzo zachrypniętym głosem.
-Przykro mi, ale na dziś to koniec podróży. Potrzebuje trochę odpoczynku. Jeśli wciąż chcesz ze mną jeździć, to informuje się, że dalej wyruszymy dopiero jutro.
-Nie ma problemu. Zdążę poznać przynajmniej trochę okolice...
-Dokąd właściwie jedziesz?
-Nie wiem, panie O'Neill. Dokądkolwiek. Może... Może do Irlandii.
-Och. Do Irlandii to już nie ze mną. Ja poza Anglię się nie ruszam. Ale jeśli chcesz, mój stary znajomy może ci pomóc. Na co dzień mieszka w Bangor, ale w każdy ostatni tydzień miesiąca jeździ do Portpatrick, gdzie pomaga swojemu niepełnosprawnemu bratu. Jeśli uda mi się z nim skontaktować, mógłby pomóc ci przepłynąć przez morze. Kiedyś był zwykłym kierowcą tira, ale potem postawił na handel i nieźle się dorobił. Oczywiście zabrałbym cię za darmo. Ma swój własny statek... Może nie jest czymś wyjątkowym, ale ja mogę o takim jedynie pomarzyć. A z tego co mi wiadomo, dla włóczęgi takiego jak ty, każdy grosz się liczy.
Uśmiechnąłem się do niego i wręcz nie mogłem się powstrzymać, przed przytuleniem go. Ten mężczyzna już tak bardzo mi pomógł. Podróżowałem z nim całą drogę z Plymouth aż do Port William. I to całą drogę trzymając się blisko wybrzeża. To wyjątkowo dużo, gdyż poprzedni przewoźnicy zostawiali mnie po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów.
-Już, już. Udusisz mnie zaraz.
Zaśmiał się głośno, przypominając mi, że ściskam go z całych sił. Poluźniłem uścisk i już po chwili odsunąłem się od niego.
-Dziękuje, naprawdę nie wiem jak mam panu dziękować.
-Wszystko dobrze. Ja w twoim wieku też marzyłem o podróżach... Chciałem poznawać świat i spotykać ludzi. Niestety skończyłem jako przewoźnik... Powiedz mi, co cie skłoniło do opuszczenia ciepłego kąta u rodziców?
Uśmiechnąłem się jedynie na wspomnienie blondyna, który przed rokiem opuścił mnie nie mówiąc ani słowa... Był jedyną rzeczą, która się dla mnie liczyła, chociaż większą szansę miałem na spotkanie jednorożca, niż na odnalezienie go. Mimo to nigdy nie przestanę. Chwyciłem swoją wielką, workowatą torbę i udałem się w stronę plaży. Było pusto, gdzieś tylko jakaś dziewczyna spacerowała z wielkim psem, który co jakiś czas wbiegał w fale morza, po czym wybiegał radośnie otrzepując się na wszystkie strony. Podszedłem bliżej wody, po czym ściągnąłem koszulkę i uradowany pięknem otoczenia, opadłem na piasek. Przymknąłem oczy, wyobrażając sobie, że Niall właśnie leży obok mnie i szepcze, jak dawno nie byliśmy na żadnej imprezie i, że trzeba to nadrobić. Zaśmiałem się sam do siebie, po czym poczułem jak coś kapie mi na twarz. Pospiesznie otworzyłem oczy i ujrzałem nad sobą mokry, obśliniony pysk owczarka niemieckiego. Lekko przestraszony i zdezorientowany podniosłem się do pozycji siedzącej.
-Och, bardzo przepraszam. Spokojnie, ona nie gryzie.
Spojrzałem na wysoką i szczupłą blondynkę, która właśnie zapinała psa na smycz.
-Nic się nie stało... Po prostu trochę mnie zaskoczył.
-Ła.
-Co?
-Ła. Zaskoczyła.
-Ach... Tak, zaskoczyła.
Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie i poczułam jak coś liże mnie po twarzy. Odsunąłem się od suczki i roześmiałem niemal równo z jej właścicielką.
-Przepraszam. Polubiła cię...
-Tak, ja ją też.
-Co właściwie robisz na plaży o 5.30?
-Podróżuję. Mój transport potrzebował przerwy, więc zatrzymaliśmy się tu.
-Och. Jeśli można widzieć... Dokąd zmierzasz?
-Do Irlandii. Jeszcze nie jestem pewien jak, ale jakoś się tam muszę dostać. A ty co tu robisz? Nie za wcześnie na spacer z psem?
-Właściwie to za wcześnie, ale niedługo odpływa nasz statek i musiałam ją wyprowadzić. Ach, właśnie. Ja też jadę do Irlandii. Wraz z rodzicami spędzaliśmy tu wakacje. Jeśli chcesz, mogę zabrać cię z nami. Tak w ogóle, to nazywam się Miracle. Miracle Doyle.
-Zayn Malik. Miło mi cię poznać. Naprawdę? Co prawda miałem mieć inny transport... Ale z chęcią skorzystam z twojej propozycji. Im szybciej tam będę tym lepiej.
Pogadaliśmy jeszcze trochę, po czym wziąłem swoje ciuchy i razem udaliśmy się w stronę jej domku. Jej ojciec okazał się rybakiem mającym znajomości. Jeden z kutrów rybackich zabrał naszą piątkę, to jest mnie, Miracle, jej matkę i ojca, oraz psa; do portu w Blackrock. Podróż minęła nam w miłej atmosferze, choć płynęliśmy dość długo. Dopiero pod wieczór znaleźliśmy się na lądzie. Nina poinformowała mnie, że jeśli tylko chcę, mogę jechać z nią do Clonbrusk, gdzie mieszkali. W sumie nie miałem nic do stracenia. I tak pozostało mi jedynie jeżdżenie na oślep po Irlandii z nadzieją, że go spotkam. Przecież nawet nie miałem pewności, że jest tu. Był wolnym duchem. Mógł być w każdym miejscu na ziemi. W poszukiwaniu za nim odwiedziłem Hiszpanię, Portugalię, Francję, Włochy... Byłem nawet w Niemczech. Potem znów wróciłem do Anglii, przeszukując ją jeszcze dokładnie niż na samym początku mojej wyprawy. Co prawda mało prawdopodobnym było dla mnie, aby to w Irlandii zamieszkiwał teraz mój ukochany, ale warto spróbować. Pytałem tak wielu ludzi, czy znają Irlandczyka imieniem Niall Horan, tak wiele razy karcąc się w myślach, że nie miałem żadnego jego zdjęcia. On nienawidził zdjęć. Za każdym razem, gdy próbowałem mu jakieś zrobić, uciekał lub zasłaniał się. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos dziewczyny informującej mnie, że ruszamy dalej. Wsiadłem do dużego Nissana i już po chwili ruszyliśmy.
-Wiem, że jestem ciekawska, ale... Czego szukasz w Irlandii?
-Ja... Szukam przyjaciela. Wyjechał nie mówiąc nic... Bardzo mi na nim zależy. Wiem, że z pochodzenia jest Irlandczykiem, więc może wrócił w rodzinne strony.
-Och... Łał. Jesteś naprawdę wspaniałym przyjacielem. Szukasz go tak po całym świecie? Musiał być dla ciebie kimś naprawdę ważnym...
-Tak. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo... Pewnie i tak to nic nie da, ale... Znasz może chłopaka imieniem Niall Horan? Irlandia nie jest aż tak dużym państwem...
Dziewczyna uśmiechnęła się jedynie tajemniczo. To wydało mi się trochę podejrzane. Po chwili powtórzyła sobie jego nazwisko, ale to chyba wciąż nic nie dało.
-Niall Horan, powiadasz... Hm...
-Znasz go? Jeśli wiesz gdzie może teraz być... Co prawda wątpię, że uda mi się go znaleźć... Prędzej znajdę w Irlandii jednorożca...
-Jednorożca? Wiesz, to nie powinno być taki trudne... No, ale nie mogę ci niestety pomóc... Hej, tato! Jaką drogą jedziemy?
-Myślę, że najbliższą... No wiesz, przez Rossan. Pamiętam przypomnieć mi, że mam tam zatankować, bo inaczej daleko nie pojedziemy.
-Och... A nie moglibyśmy jechać przez Mullingar?
-Właściwie... Będziemy musieli trochę odbić w prawo, ale da się zrobić. A co, chcesz odwiedzić stare strony?
-Tak, wiesz... Słyszałam, że budowali tam jakieś centrum handlowe... Jestem ciekawa czy już skończyli. Może któregoś weekendu odwiedziłabym Jess i poszłybyśmy tam razem...
-Jasne. Nie ma problemu. W takim razie zatankuje w Mullingar.
-Dzięki tato.
Dalszą drogę przejechaliśmy w ciszy. Dziewczyna bawiła się telefonem, podczas gdy ja zamyślony spoglądałem w krajobraz przesuwający mi się za oknem. No i trochę nie zrozumiałem tego żartu z jednorożcem. Jechaliśmy niezbyt długo, gdy nagle zatrzymaliśmy się na jakiejś stacji. Domyśliłem się, że jesteśmy w Mullingar, chociaż nie mam bladego pojęcia, gdy to. Rozradowana blondynka zaproponowała, abyśmy rozprostowali nogi, tak więc zaraz za nią wysiadłem z samochodu. Staliśmy wpatrując się w wystawę sklepu naprzeciwko, a pod nogami spokojnie plątała nam się suczka Miracle. W pewnym momencie dziewczyna dźgnęła mnie w żebro, przez co odruchowo odwróciłem się w jej stronę. Już chciałem coś powiedzieć, gdy kontem oka zauważyłam jakąś blond czuprynę. Może jestem trochę przewrażliwiony, ale natychmiast spojrzałem w tamtą stronę i czułem jak kolana mi miękną. Stał tam. Jakby nigdy nic, stał dosłownie kilka kroków ode mnie z miną, jakby zobaczył ducha. Miał na sobie ulubioną, zieloną koszulkę i jakieś dżinsowe spodnie do kolan. Moje serce automatycznie przyśpieszyło i czułem jak zaczynają mi się pocić ręce. Tak długo na to czekałem. Nie zastanawiałem się długo, po prostu pędem ruszyłem w jego stronę. Wtuliłem się w niego z całych sił, jakby bojąc się, że zaraz znowu ucieknie. Pachniał tak samo... Jego ramiona tak samo jak zawsze, oplotły mnie i czułem jak też wtula się we mnie. Dość długo zajęło mi nacieszenie się jego bliskością. Wreszcie odsunąłem się on niego i poczułem jak coś klepie mnie po ramieniu.
-Widzisz Zayn... Mówiłam. Nie tak trudno znaleźć jednorożca w Irlandii.
-Miracle? Skąd znasz Zayna?
Zgłupiałem. Lepszym pytaniem było skąd on zna ją. Spojrzałem na nich pytająco. Oboje zaśmiali się.
-No tak. Trochę cię okłamałam. Znam Niall'a. Był moim sąsiadem przez dość długi czas. Mam nadzieje, że mi wybaczysz.
Już chciałem coś powiedzieć, gdy na blondyna skoczył wielki owczarek niemiecki. Chłopak zrzucił z siebie zwierze po czym przykucnął i głaskając ją, zaczął mówić.
-Unicorn? Moja stara psino... Jeszcze tak dobrze się trzymasz?
-Czekaj, czekaj. Unicorn? Więc to miałaś na myśli...
-Mówiąc o jednorożcu.
-Boże święty... Za dużo. Nie dość, że nazwałaś psa 'jednorożec' to jeszcze sama masz na imię 'Cud'...
Dziewczyna zaśmiała się jedynie. Jej rodzice idealnie dopasowali imię. Ona była moim cudem. Gdybym jej wtedy nie spotkał, kto wie, czy znalazłbym Horana. To było tak niesamowite... Niemal baśniowe. Zakochany chłopak szuka swojej miłości po całym świecie, po czym spotyka dziewczyną imieniem Cud i psa Jednorożca, którzy zabierają go do ukochanego. Mógłbym z tego zrobić baśń, czytaną dzieciom na dobranoc. Z rozmyśleń wyrwał mnie widok oddalającej się sylwetki blondynki i zdałem sobie sprawę z tego, że moja podróż właśnie dobiegła końca. Wreszcie mam go przy sobie. Odwróciłem się w jego stronę i zatonąłem w głębi jego niebiańsko niebieskich oczu.
-Łał... Myślałem, że mnie znienawidzisz... A ty zamiast tego zacząłeś mnie szukać...
-Właściwie jestem na ciebie trochę zły... I czekam na wyjaśnienia.
-Haha. Przepraszam Zayn... Naprawdę nie chciałem. Po prostu nie miałem wyjścia. Wiesz... Tak naprawdę to ja uciekłem z domu, do Londynu. Na początku bałem się, że nikogo nie poznam... Ale już pierwszego dnia wpadłem na ciebie. No i świetnie się z tobą bawiłem, ale... Moja mama zachorowała. Przeze mnie. Po prostu ta ucieczka dostarczyła jej tylu nerwów... Gdy tylko się o tym dowiedziałem, postanowiłem, że wrócę... Nie chciałem, żeby cierpiała. No ale ty zawsze byłeś taki idealny. Zawsze dobre stopnie, zawsze wszystko perfekcyjne. Wiedziałem, że nie pojedziesz ze mną. Przecież znaliśmy się tak krótko i to co nas łączyło... Ja nawet nie umiem tego nazwać. W każdym bądź razie stwierdziłem, że nawet nie warto cię o to pytać. Mimo to byłeś dla mnie ważny... Nie umiałbym się z tobą pożegnać... Tylko bym się rozkleił i nic by to nie dało... Więc wyjechałem nic ci nie mówiąc. Przepraszam. Naprawdę to źle wyszło. Przeze mnie zamiast teraz kończyć studia, jesteś tu...
-Niall... Pewnie ktoś ci to już mówił, ale... Jesteś debilem.
Wysiliłem się na najbardziej poważny ton, jakim tylko umiałem mówić sprawiając, że chłopak chyba przestraszył się, że zaraz zacznę go wyzywać... Mimo to sam widok jego przerażonej miny, rozbawił mnie do łez. Parsknąłem śmiechem, jednocześnie trochę rozluźniając atmosferę. Po raz kolejny przytuliłem się do niego, wtulając twarz w jego rozjaśnioną czuprynę.
-Jesteś naprawdę głupim Irlandczykiem. Wystarczyło, żebyś mi powiedział... Pomyśl, przecież nie przejechałem takiego szmatu drogi, tylko po to, by zobaczyć jak się czujesz! Boże, Niall... Tak cholernie mi na tobie zależy...
Uniósł głowę i zauważyłem jak jego oczy zaszkliły się. Byliśmy tak blisko... Nie mogłem się powstrzymać, żeby go nie pocałować... W końcu wpiłem się w jego usta. Byłem tak strasznie spragniony go, mimo to starałem się być delikatny. Przecież wciąż nie wiem, czy on też coś do mnie czuje. Może nasze nocne przygody były dla niego zwykłą zabawą? Nic nieznaczącym próbowaniem czegoś nowego... Moje serce przyśpieszyło jeszcze bardziej czując, jak odwzajemnia pocałunki. Wplótł palce w moje włosy, przybliżając się do mnie jeszcze bardziej. Z czasem nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne i może nawet lekko agresywne. Ale tak strasznie za sobą tęskniliśmy... Zupełnie nie obchodzili mnie przechodnie, dla których taki widok pewnie nie był codziennością. Wreszcie zabrakło nam powietrza, więc odsunąłem się od niego. Wciąż jednak nasze twarze dzieliły milimetry, lecz teraz czule wpatrywałem się w jego oczy. Pomyślałem... 'Raz kozie śmierć, Zayn' i bez zastanowienia wyszeptałem to, co od tak dawna leżało mi na sercu.
-Kocham cie.
To tylko dwa słowa, ale czułem jak ulżyło mi... Wreszcie się do tego przyznałem. Nie chce żadnych gier. Chce po prostu go mieć. Być z nim 24 na dobę, bez udawania przyjaźni. Jest dla mnie kimś sto razy ważniejszym i chce mu to okazywać nie tylko w nocy, gdy nikt nie patrzy, a oboje jesteśmy nieźle wstawieni. Chłopak zarumienił się lekko, a na jego twarzy zagościł ten piękny, promienny uśmiech, którego tak mi brakowało.
-Ja ciebie też...
Na to czekałem. Wreszcie poczułem się jakoś pewniej i odsunąłem się od niego na normalną odległość. Staliśmy niezbyt wiedząc co zrobić... Przecież nie powiem mu 'Hej, Niall. Chodźmy do ciebie, bo chce cie przelecieć'. W mojej głowie zabrzmiało to trochę dziwnie, a jednocześnie tak śmiesznie, że z trudem powstrzymałem się od wybuchnięcia śmiechem. Właśnie starałem się jakoś normalnie sformułować to zdanie, tak aby nie zabrzmiało jak wpraszanie się, czy coś; gdy zauważyłem lekko smutną twarz blondyna.
-Zayn, ja... Nie wrócę z tobą do Londynu...
Wiedziałem to. Miałem nadzieje, że zaproponuje mi, abym został z nim tu, ale jemu jakoś się do tego nie paliło... Stałem więc w ciszy, zastanawiając się, czy ta cała historia z jego matką nie jest jedynie wymysłem, aby się ode mnie uwolnić. Może on robi to wszystko by mnie jakoś spławić? Nie dam mu za wygraną. Zbyt się starałem. Jeśli chce się mnie pozbyć, musi mi to powiedzieć prosto w twarz. Do tego czasu, nie dam mu spokoju.
-Och... Tak... To może... Jeśli nie chcesz, to ja mogę wrócić do Londynu... Ale wolałbym zatrzymać się w jakimś hotelu...
-Nie! Nie, nie... Nie, to znaczy...
-Oł. Wiesz, wystarczyło powiedzieć, że mnie tu nie chcesz...
-Nie!
Chłopak zaśmiał się trochę nerwowo. Ale mi wcale nie było do śmiechu. Powoli gubiłem sie w tym wszystkim.
-Źle mnie zrozumiałeś! Mówiąc 'nie', miałem na myśli 'nie zatrzymuj się w hotelu', a nie 'nie zostawaj tu'. To znaczy... Przepraszam, trochę to wszystko zakręciłem... Po prostu... Naprawdę chcesz tu zostać?
-Tak... To znaczy... Jeśli ty chcesz, żebym został to nie ma problemu... Ale możesz powiedzieć, jeśli po prostu nie wiesz jak masz mnie spławić.
-Nie chce cię spławić. Po prostu nie wierze. Ja... Byłem pewien, że nie zostawisz dla mnie rodziny i studiów... A ty tak po prostu rzucisz wszystko i zostaniesz?
Pokiwałem jedynie głową. Już chciałem coś powiedzieć, ale chłopak uwiesił się na mnie. Ściskał mnie tak mocno, że cudem oddychałem.
-Pieprzyć hotele, Zayn! Zamieszkasz ze mną! Oczywiście, jeśli chcesz...
-Tak, ale... Twoi rodzice...
Chłopak chwycił jedynie moją torbę i ciągnąc mnie za rękę, prowadził nie wiadomo gdzie.
-Nie martw się. Oni nie mają nic przeciwko mojej orientacji. No i na pewno cię polubią.
-To... Oni wiedzą, że...
-Tak. Na początku bałem się, ale gdy już im powiedziałem, okazali się być jeszcze wspanialsi niż myślałem, że są... No i przydaje się mieć takie wsparcie w postaci mamy, takiej jak moja, gdy chodzi się do niezbyt tolerancyjnej szkoły...
-Do... Czekaj. Od jak dawna ty wiesz, że jesteś gejem?
-Hm... Jakoś... Chyba jakoś jak miałem... 15 lat...
Zaniemówiłem. Na początku byłem pewien, że on nie jest homoseksualistą... Dlatego tak bałem się powiedzieć mu o swoich uczuciach... A dla niego to chleb powszedni. W ciszy dotarliśmy do małego domku z cegły. Swoją drogą w Irlandii każdy dom wydawał mi się taki sam... Wchodząc poczułem, jak zaczął boleć mnie brzuch. No, no. Już wiem jak stresuje się dziewczyna, zanim pozna rodziców swojego chłopaka. To straszne... Nigdy więcej. Chłopak położył moją torbę przy drzwiach, po czym równocześnie ściągnęliśmy buty i blondyn zaprowadził mnie do salonu. Jego mama wydawała się być niesamowicie przyjacielską kobietą.
-Hej, mamo. To jest Zayn.
-Och, witaj. Nazywam się Maura. Jesteś przyjacielem Niall'a?
-Tak... To znaczy, nie. On jest moim... chłopakiem.
Poczułem jak mówiąc słowo 'chłopakiem' chwyta poją lewą rękę i na sam dźwięk tego słowa zaczerwieniłem się. To było takie... miłe.
-Och. Oł... No to... Miło mi cie poznać. Mam nadzieje, że mój syn jest dla ciebie dobry... Wiesz, on jest czasami trochę nieodpowiedzialny, ale to dobry chłopak.
-Mamo! Proszę cie... Skończ...
Kobieta zaśmiała się jedynie i widziałem to lekkie zażenowanie na twarzy Horana.
-Tak więc... Mamo, bo jest taka sprawa. Widzisz, poznałem Zayn'a w Londynie i... On mógłby z nami zamieszkać?
-Tak. To znaczy muszę powiedzieć o tym ojcu, ale chyba nie ma problemu.
-Świetnie. To ja zaniosę jego rzeczy do mojego pokoju.
Niezbyt wiedząc co powinienem zrobić, ruszyłem za blondynem. Chłopak miał pokój drugi od lewej, zaraz po wejściu po schodach. Wszedł pierwszy i zabierając pościel z podłogi lekko się zmieszał. Boże, jeszcze nie widziałem takiego bałaganu...
-Przepraszam... Nie spodziewałem się gości...
-Nieważne.
Zauważyłem jak chłopak kładzie torbę obok szafy i poczułem jakiś nagły przypływ potrzeby bycia blisko niego. Podszedłem bliżej, oplatając go rękoma w pasie i przysuwając do siebie. Chłopak automatycznie wpił się w moje wargi. Kocham ten sposób, w jaki bawi się moimi włosami, w trakcie pocałunku. Po chwili już leżeliśmy na łóżku, rozkoszując się swoim towarzystwem. Blondyn górował nade mną jakiś czas, po czym położył się obok mnie, jednocześnie chwytając moją rękę.
-Zayn... Nawet nie wiesz jak strasznie się ciesze, że tu jesteś...
-Wiem. Uwierz, że ja czuję się dwa razy lepiej.
Wtuliłem się w niego i nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Ta cała podróż wykończyła mnie. No i dopiero w jego ramionach spałem spokojnie i tak dobrze, jak jeszcze nigdy.
Jeny! Nie spodziewałam się, że napiszesz to specjalnie dla mnie. Kurde, jakie to miłe! Nareszcie są razem. Uśmiechałam się do monitora, jak czytałam o ich spotkaniu. A pomysł z imieniem dziewczyny i jej psa naprawdę genialny. Łojejć, no nic, kocham Cię normalnie. ^__^
OdpowiedzUsuńOMG <3 trafiłam na to dosłownie przed chwilą i te dwie części pochłonęłam raz dwa :D świetne <3
OdpowiedzUsuńkocham Ziall'a i mam nadzieję, że napiszesz więcej shotów z nimi :D
ojeju *______* jak to czytałam to gryzłam rękę i teraz mam ślady ugryzieńXDD to takie wzruszające! kocham Zialla *__* mam nadzieję, że napiszesz jeszcze coś o nim :)
OdpowiedzUsuńOMG!! To jest zajebiste! Tak się cieszę, że napisałaś 2 część, ohh. Rozpływam się czytając to wszystko. Przez takie rzeczy chcę, żeby Ziall istniał na prawdę :P
OdpowiedzUsuń