I tak spokojnie mijały nam kolejne dni. Każdy wyglądał tak samo. Wstawałem wcześniej, żeby przygotować Lou śniadanie do łóżka, potem on wychodził do pracy, a ja siedziałem cały dzień przed telewizorem, lub sprzątałem. Wieczorem jedliśmy wspólnie kolację i szliśmy spać. W sumie nie działo się nic specjalnego, ale cieszyły mnie jego mały gesty jak np. bawienie się wieczorem moimi loczkami, albo drapanie mnie po plecach, żebym szybciej zasnął. Nie wiem dokładnie ile czasu minęło, ale wiedziałem, że już niedługo będą urodziny Lou. Pewnego wieczoru przy kolacji Louis wydawał się mieć świetny humor, postanowiłem więc to jakoś wykorzystać.
-Lou... Chodzi o to, że... Chciałbym pójść do pracy.
-Do pracy? Mówiłem ci przecież, że jeśli potrzebujesz pieniędzy, to ja ci je dam.
-Tak, wiem... Ale nie chcę być wciąż uzależniony od ciebie...
To wydawało mi się głupie. Mam prosić go o kasę, żeby kupić mu prezent? Równie dobrze to on sam mógłby sobie to kupić.
-Harry, mogę popytać o pracę dla ciebie, ale ty też musisz czegoś poszukać. Przejdź się po mieście, poczytaj ogłoszenia.
Przytaknąłem i zanim zdążyłem cokolwiek zrobić chłopak wstał i udał się na górę. Musiałem jeszcze pozmywać, krzyknąłem więc jedynie za nim...
-Lou, kiedy dokładnie masz urodziny?
-24, ale czemu o to pytasz?
-Z ciekawości.
Fuck. Jest 22! Nawet jeśli znajdę jakąś pracę to ile mogę zarobić w 2 dni?! I co teraz? Przecież muszę mu coś kupić... To są jego urodziny i w dodatku Boże Narodzenie, chociaż Lou podobno nie lubi tego święta. Zrobił dla mnie tak wiele, to mu się należy. Może... Wystarczyłyby dwa razy... Dwóch klientów i miałbym kasę na prezent dla Louisa. NIE ! Harry obiecałeś mu, że tego nie zrobisz! Byłby zły... Chociaż z drugiej strony nie musi się o tym dowiedzieć... Mogę powiedzieć, że coś znalazłem i dali mi zaliczkę... Tylko te dwa razy... Dla niego, Harry. Przecież zrobisz to dla niego! Odruchowo na myśl o powrocie do tego obrzydliwego hotelu, zacisnąłem pięści i zrobiło mi się jakoś niedobrze. Lou byłby wściekły, gdyby się dowiedział, że wróciłem do prostytucji... Ale jak inaczej mam zdobyć te pieniądze? Tylko dwa razy i potem już nigdy do tego nie wrócę... Znajdę normalną pracę i nie będę miał takich problemów... Postanowione. Jestem mu to winien. Jakby nigdy nic poszedłem więc do sypialni i zasnąłem wtulony w niego. Następnego dnia Lou miał być w pracy do późna, nie musiałem się więc martwić, że się czegoś domyśli. Zaraz po obiedzie udałem się w to tak znienawidzone przeze mnie miejsce. Z każdym krokiem czułem jak zbiera mi się na wymioty... Naprawdę cholernie tego nie chciałem. To było obrzydliwe... Myśl, że znowu ktoś będzie mnie dotykał... Że to nie będzie Lou... Spokojnie i powoli wszedłem na korytarz na pierwszym piętrze. Moim oczom ukazała się postać znajomych chłopaków. Trochę zrobiło mi sie ich żal... Podczas gdy ja noce spędzałem w ciepłym łóżeczku wtulony w Lou, a w dzień miałem takie luksusy jak wielka plazma i wiecznie pełna lodówka, oni spali tu, głodując i modląc się o lepsze jutro. Mi się udało, wyrwałem się. Gdyby nie Louis pewnie wciąż byłbym jednym z nich... I teraz sam dobrowolnie tu wracam? Co jest ze mną nie tak?! No, ale... Chodzi o prezent dla Lou... Mogę się chyba trochę dla niego poświęcić, prawda? Ucieszy się, jak mu coś dam... Odetchnąłem ciężko i do mych uszu dobiegł znajomy głos najmłodszego z nich.
-Co, znudziłeś się mu, więc cie wykopał?
Odkaszlnąłem jedynie nie chcąc kontynuować tej rozmowy. On nie ma bladego pojęcia o czym mówi! Lou nigdy nie wyrzuciłby mnie tylko dlatego, że się mu znudziłem! Jemu na mnie zależy. On jest inny... Do mych uszu dobiegł znajomy dźwięk wchodzenia po schodach. Odwróciłem się i spostrzegłem wysokiego, dobrze zbudowanego faceta w czarnym garniturze. Typowy klient. Spojrzał na mnie i oblizał wargi, a ja poczułem jak wszystko podchodzi mi do gardła... Znowu to samo... Pokój, którego numeru nawet nie znam. Skrzypiące, brudne łóżko i on nade mną... Obrzydliwie sapiący, ale za to z wypchanym portfelem. Tylko to mnie teraz obchodziło. Zacisnąłem oczy i starałem się przypomnieć sobie uśmiech Lou, jego głos mówiący 'wszystko będzie dobrze, Harry.'... Chyba tylko dzięki temu nie uciekłem stamtąd. Kiedy skończył rzucił jakieś banknoty na komodę obok łóżka i tyle go było widać... Dokładnie przeliczyłem pieniądze... Trochę mało... Za to mogę mu kupić co najwyżej krawat kiepskiej marki... Schowałem wszystko do kieszeni i już po chwili znów stałem na korytarzu. Na drugiego klienta nie musiałem czekać długo. Schemat ten sam. Wreszcie uzbierałem niezłą sumkę. Starczyło spokojnie na jakiś ładny zegarek... Może i niezbyt drogi, i niezbyt dobrej marki... Ale ładny i Lou na pewno się spodoba... Widziałem ostatnio taki jeden w jakiejś gazetce. Nie pamiętam dokładnie jak ten sklep się nazywał, ale dojście tam nie zajęło mi dużo czasu. Wchodząc do domu z ładnie zapakowanym prezentem dla Louisa byłem z siebie niesłychanie dumny. Wręcz nie mogłem się doczekać jego miny, gdy zobaczy co mu kupiłem. Postanowiłem, że pójdę teraz się wykąpać, po czym zacznę przygotowywać kolację. O dziwo w salonie grał telewizor... To dziwne, bo pamiętam, że go wyłączałem. Gdy tylko wszedłem do pomieszczenia, zamarłem. Lou siedział na kanapie jakby nigdy nic czytając gazetę.
-Hej Harry. I co, znalazłeś coś?
-Ja... Ja... Nie... To znaczy tak... To znaczy... Ja...
Chyba niepotrzebnie zacząłem się jąkać, bo przez to tylko nabrał podejrzeń.
-Wszystko w porządku?
-Tak... Tak, oczywiście... Ja... Co miałoby być nie tak...
-Harry, czemu się jąkasz? I gdzie byłeś?
-Ja... Byłem... Na... Na... Mieście. Byłem na mieście. To znaczy... I w sklepie byłem i... W sumie to nie, nigdzie już nie byłem... Tak... Chyba... To znaczy...
Wstał i podszedł do mnie z dość niezrozumiałą miną. Domyślił się?! Boże nie... Już po mnie. Znienawidzi mnie, wyrzuci z domu... Już nigdy go nie zobaczę i będę musiał wrócić na ulicę... Ale przecież nie chciałem źle...
-Harry, chcesz mi coś powiedzieć?
-Ja... Nie... Nie, chyba nie... Tak myślę... Ja po prostu... Nie...
-Byłeś TAM, prawda?
Spuściłem wzrok, ale i tak widziałem jak cholernie zły jest. Odszedł ode mnie i rękoma oparł się o jakąś komodę, po czym jednym ruchem zwalił z niej wszystko. Jakąś ramkę ze zdjęciem jego rodziców, wazon z kwiatami i jeszcze jakieś pojedyncze rzeczy. Odruchowo cofnąłem się pod ścianę, jakby bojąc się, że zaraz i mi się oberwie. Zauważyłem jak powoli kuca wpatrując się w podłogę. Nie krzyczał. Byłem przygotowany na jakieś wrzaski, wyzywanie mnie od najgorszych, ale on nie powiedział nawet słowa. Wolno podszedłem do niego i kucnąłem obok. Zaciskał mocno oczy i przygryzał dolną wargę.
-Lou, ja... Przepraszam cię... Naprawdę nie chciałem tego, ja po prostu...
-Czemu mi to zrobiłeś, Harry? Co zrobiłem nie tak? Dałem ci wszystko... Wszystko co mogłem, żebyś tylko tam nie wracał... Myślałem, że niczego nie potrzebujesz... Że jesteś szczęśliwy... Więc czemu tam poszedłeś?
-Lou... Masz rację, dałeś mi wszystko! Naprawdę niczego nie potrzebuje więcej! Ja po prostu... Po prostu... Jutro twoje urodziny... Ja tylko chciałem... Chciałem kupić ci coś ładnego... Pomyślałem, że ucieszysz się z prezentu... Nie miałem pieniędzy, więc... Wystarczyło dwóch klientów... Lou, ja naprawdę zrobiłem to dla ciebie!
-Mówiłem ci przecież! Nie chce żadnych prezentów! Chce ciebie! Jesteś największym prezentem, jaki ktokolwiek mógłby mi dać! A teraz... Boże, Harry... Pozwoliłeś by jakiś inny mężczyzna... Żeby on cie dotykał...
-Przepraszam... Lou, przepraszam... Ja obiecuję! Obiecuję, już nigdy! Nigdy tego nie zrobię! Proszę, wybacz mi... Nie chciałem, żeby tak wyszło.
Chciałem się do niego przytulić, jakoś dać mu do zrozumienia, że zależy mi na nim... Że żałuję. Ale on wstał i poszedł gdzieś, szepcząc jedynie 'nie dotykaj mnie, Harry'... To zabolało. Brzydzi się mną? Co jeśli on się mą brzydzi? Klęczałem tak na podłodze chcąc jedynie cofnąć czas. Zauważyłem, że wciąż trzymam w rękach pudełeczko z zegarkiem na Lou. Ale po tym co zrobiłem... Pewnie nawet nie chce mnie już widzieć... Nie wiem dokładnie ile tak siedziałem rozmyślając nad tym, co powinienem zrobić, żeby mi wybaczył, ale w końcu postanowiłem się pozbierać. Wstałem i udałem się do kuchni, gdzie jak się okazało siedział Louis. Podszedłem do niego od tyłu, delikatnie kładąc rękę na jego ramieniu, zacząłem mówić.
-Lou... Przepraszam... Jesteś zły?
-A nie powinienem? Harry, zdradziłeś mnie. Nawet nie wiesz jak cholernie boli myśl, że spałeś z kimś innym...
-Naprawdę tego nie chciałem. Ja... Tu masz prezent... W końcu jutro twoje urodziny... Przepraszam...
Położyłem jedynie pakunek przed nim i powoi udałem się w stronę wyjścia. Zatrzymał mnie dopiero niepewny, lekko drżący głos Lou.
-Harry... Chodź tu...
Cofnąłem się więc i gdy tylko stanąłem obok niego, automatycznie chłopak stał i wtulił się we mnie... To było takie miłe. Móc znów się do niego przytulić, znów zaciągnąć się jego zapachem. Chciałem coś powiedzieć, ale poczułem coś mokrego na moim ramieniu...
-Lou, płaczesz?
Płakał. Nie powiedział nic, ale wiem, że płakał. Z minuty na minutę moje serce pękało jeszcze bardziej... Jak mogłem go aż tak skrzywdzić? Przecież chciałem dobrze... A wyszło jak zwykle. Pogłaskałem go lekko po włosach, chcąc jakoś uspokoić jego nierówny oddech i przyśpieszone bicie serca.
-Przepraszam cię, Lou. Proszę, nie płacz... Naprawdę już nigdy tego nie zrobię...
-Nie idź tam nigdy więcej... Zrobię dla ciebie wszystko, tylko powiedz słowo... Ale nie idź tam. Nigdy, Harry. NIGDY.
Przytaknąłem i już po chwili Lou odkleił się ode mnie jednocześnie wycierając rękoma oczy. Wziąłem prysznic i zjedliśmy razem coś na szybko... Przez to wszystko nie zdążyłem nawet zrobić kolacji... Tej nocy po raz pierwszy zbliżyłem się z Louisem. Wtedy też po raz pierwszy sex sprawił mi faktyczną przyjemność. Dziękuje Lou. Naprawdę jesteś aniołem.
_______________________________________________________________
No i koniec jednoparta o Larrym. Mam nadzieje, że się wam podobał :3
Zapraszam do komentowania, oraz udziału w sondzie, jeśli chcecie aby w środę pojawił się pierwszy rozdział nowego opowiadania o Harrym i Lou. Love u! xx
jezuuu, jak ryczałam przy tym! masakra! pięknie Ci to wyszło, gratuluję i czekam na coś kolejnego <3
OdpowiedzUsuńja zaczynam pisać Larry'ego, jeszcze dziś pojawi się prolog, więc z góry zapraszam i dodaję do linków :) [heart-without-you.blogspot.com]
O fak *__*
OdpowiedzUsuńTo jest piękne. Cała historia, pomysł na to, opisy. Świetne.
Nie wiem w zasadzie co napisać, ale to było po prostu... cudowne ♥
OdpowiedzUsuńChociaż Harry źle postąpił idąc do tego hotelu. Mógł przecież zrobić Louisowi jakąś laurkę czy coś w te klimaty, ale już się nie mieszam w jego sprawy - ważne, że jest happy end i są szczęśliwi ;)
Mi się bardzo podobało! No pięknie. Louis tak ładnie się zachował, ja myślałam, że jednak będzie bez happy end'u i on go wywali, ale cieszę się, że jednak Lou potrafił mu wybaczyć. ♥
OdpowiedzUsuńI przy okazji zapraszam na mojego bloga z jednopartami, właściwie na razie jednym, no ale xD Też o Larrym' ^__^
http://be-like-u.blogspot.com/