! Nowe opowiadanie - KLIK - zapraszam !

środa, 27 czerwca 2012

Amare - Rozdział 5

Stanąłem w progu mieszkania Lou. Znajdowało się ono na poddaszu jakiejś starej kamienicy. Przedpokój był małym kwadratowym pomieszczeniem, z którego wychodziło się prosto na salon z aneksem kuchennym. Z boku kuchni był wąski korytarz, który prowadził do dwóch sypialni i toalety. Wszedłem powoli i postawiłem moją torbę obok kanapy. 
-Tam jest łazienka, możesz wziąć prysznic. Ja w tym czasie poszukam dla ciebie czegoś do spania.
Przez moment przebiegła mi przez głowę myśl... Nie mam nic do przebrania. Cholera. Może wstanę jutro wcześniej i przed szkołą pójdę jeszcze do domu, żeby się przebrać... No wiecie, czysta bielizna i te sprawy. Odetchnąłem ciężko i udałem się do wskazanego mi przez chłopaka pomieszczenia. Łazienka była dość mała, ale czego się spodziewać. Lou nie stać było na żadne luksusy. Mimo to mieszkanie było przytulne i jakoś biło od niego uczucie. Wiem, że to może głupio zabrzmi, bo mieszkania nie mają uczuć, ani nic w tym stylu... Ale mimo tego, że Lou mieszkał tu sam, było przytulnie i jakoś rodzinnie. To było miejsce do którego z pewnością chciało się wracać. Gdy wyszedłem z pod prysznica na małej komódce obok drzwi, leżały jakieś ciuchy. Przebrałem się w nie i udałem do salonu. Lou stawiał właśnie na stole talerz z kanapkami i jakiś kubek.
-Zrobiłem ci kolacje, na pewno nie najadłeś się marną miską zupy i jakimiś bułkami. Ja idę się kąpać i spać... Jestem naprawdę wykończony... 
Nie dziwię mu się. Louis w pracy nie tylko układa coś na pułkach i obsługuje klientów. Musi oprócz tego nosić różne ciężkie rzeczy, jak na przykład kartony z bóg wie czym. No i było już po północy, więc to normalne, że jest śpiący. Chociaż wołałbym zjeść kolację w jego towarzystwie, mogąc wpatrywać się w jego piękne oczy i ten idealny uśmiech, który nie schodził mu z twarzy.
-Ty nie jesz? 
-Och, nie. Już zjadłem, kiedy ty się kąpałeś. No i... Czuj się jak u siebie.
Przytaknąłem i zacząłem pochłaniać pierwszy kawałek chleba. Nim się obejrzałem zjadłem już wszystko, musiałem więc chyba być bardziej głodny niż myślałem, że jestem. Umyłem talerzyk wraz z kubkiem, zaraz potem odstawiając je na suszarkę i udając się do sypialni, którą pokazał mi Lou. Gdy wszedłem chłopak już przysypiał. Wow, musiał być naprawdę zmęczony. Delikatnie wślizgnąłem się pod kołdrę nie chcąc go budzić. Obróciłem się w jego stronę i napawałem widokiem śpiącego Louisa. Wyglądał jeszcze bardziej idealnie. Chociaż... Można wyglądać bardziej idealnie, niż on wyglądał? Nie, chyba nie. Miał przymknięte oczy, na które opadała lekko potargana i zmoczona od wody, grzywka. Jego usta były lekko uchylone, a oddech równomierny. W dodatku biała pościel podkreślała jego delikatnie zarumienioną cerę. Wyglądał jak anioł, naprawdę! Przysunąłem się bliżej niego, aby móc lepiej się mu przyjrzeć. Nasze twarze były tak blisko, że czułem jego oddech na swoich policzkach. Poczułem jak się rumienie i nagle jego ciało poruszyło się znacznie. Serce zaczęło mi bić szybciej. A co jeśli się obudzi i zobaczy, że obserwuje go gdy śpi? Pomyśli, że jestem jakiś nienormalny i każe mi wracać do domu... Na szczęście Lou odetchnął tylko mocniej i zjechał trochę niżej, po czym spokojnie wtulił się w moją klatkę piersiową. Ojeju. Czułem, że serce wali mi jak młot i chyba za bardzo się spiąłem. Po moim ciele rozlało się przyjemne ciepło, gdy zaczął poprawiać swoją głowę na mojej piersi. Był tak blisko, że do moich nozdrzy dolatywał zapach jego włosów... A pachniały tak ładnie. To chyba... Wiśnia, tak. Wydaje mi się, że to wiśnia. Wziąłem jeden głębszy wdech, aby móc spokojnie napawać się jego zapachem i poczułem jak znów zaczyna się wiercić. Obym go nie obudził, bo jeszcze te piękne chwilę bliskości z nim mogą się skończyć szybciej, niż bym tego chciał. Po chwili poczułem jak palec wskazujący lewej ręki chłopaka, która jeszcze przed chwilą spokojnie spoczywała na moim brzuchu doprowadzając mnie do szaleństwa, teraz zaczyna kręcić kółeczka na moim ciele. Odruchowo przełknąłem głośno ślinę, starając się uspokoić moje ciało. Lou chyba zauważył, że nie śpię. Odwrócił głowę w moją stronę i zarumienił się. Ojej, to wyglądało tak słodko.
-Ja... Nie przeszkadza ci, że tak się w ciebie wtulę?
-Nie, nie. Jasne, że nie. - właściwie to miałem ochotę wręcz wykrzyczeć, co jego najmniejszy dotyk robi ze mną i, że w myślach zgwałciłem go już setki razy, ale o dziwo udało mi się powstrzymać i ugryźć w język. 
-Dzięki... Ja po prostu... Lubię się do ciebie tulić. Jesteś taki ciepły i w ogóle. 
Tak. Właśnie doprowadził mnie do mini zawału serca. Boże, Lou! Możesz się do mnie tulić cały dzień i całą noc, a mi nawet przez myśl nie przejdzie, żeby jakoś cie od siebie oderwać. Chciałem powiedzieć coś jeszcze, ale chłopak ziewnął leniwie i nim się obejrzałem, już spał. Pogłaskałem więc go jedynie po główce i sam udałem się do krainy Morfeusza. 
~~~~~~
Gdy obudziłem się z rana Lou nie było koło mnie. Ziewnąłem przeciągle i wstałem. Z tego co wiem, Lou ma popołudniówki cały tydzień, więc po co wstał przed siódmą? Narzuciłem na siebie swoje wczorajsze dżinsy i udałem się do kuchni, skąd dobiegał jakiś hałas. Lou właśnie coś smarzył. Podszedłem do niego i zaglądnąłem przez ramie co robi. Chłopak zaśmiał się sprawiając, że znów moje serce zaczęło bić szybciej.
-Smarze naleśniki na śniadanie.
-Serio? Lou, jesteś za dobry... Przecież mógłbyś jeszcze spokojnie spać.
Tomlinson zaśmiał się jedynie po raz kolejny i nałożył mi na talerz któregoś już naleśnika. Usiadłem przy stole i zajadając się pysznym śniadaniem, przyglądałem się uważnie ruchom Lou. Był taki delikatny. Wydawało się, że zbyt szybki ruch, lub nawet zbyt mocny uścisk, może zrobić mu krzywkę. Jak... Mały ptaszek. Bezbronny. Przyjazny. Altruista. Tak, Lou zdecydowanie był altruistą. W końcu kto normalny wstałby tak wcześnie tylko po to, żeby zrobić śniadanie przyjacielowi, którego zna od kilku dni, a w dodatku musiał go przenocować. Rozmarzyłem się trochę na myśl o tym, że jeśli wszystko pójdzie tak jak powinno, już niedługo z nim zamieszkam. Nawet nie zauważyłem, jak Louis usiadł naprzeciwko mnie.
-Harry... Wszystko w porządku?
-Tak... Tak.
Gdy zjadłem ostatniego z moich naleśników, umyłem talerzyk i znów usiadłem naprzeciwko chłopaka. Może i nie powinienem był tego mówić, ale nie mogłem się powstrzymać.
-Wiesz Lou... Twoja przyszła żona będzie miała naprawdę dobrze.
Chłopak spojrzał na mnie i lekko się... speszył. Posłałem mu jedynie niezręczny uśmiech. Powiedziałem coś nie tak? 
-Ja chyba... Nie planuje mieć żony.
-Czemu? Ach, już wiem! Chcesz być wiecznym kawalerem skaczącym z kwiatka na kwiatek! Tak, to też dobry pomysł. No wiesz Lou... Nie myślałem, że taki z ciebie playboy. 
Zaśmiałem się, chociaż w głębi serca to mnie zabolało. To znaczy... sam to powiedziałem, ale to bolało. Spojrzałem na Lou, który siedział chyba niezbyt wiedząc co powiedzieć. Wyglądał na... smutnego. Może stało się coś, przez co on nie chciał mieć żony? A ja mu o tym tylko przypominam... 
-Lou przepraszam. Powiedziałem coś nie tak?
-Nie, nie. To ja przepraszam. Zamyśliłem się.- Niby uśmiechnął się i nawet zaczął coś żartować na temat bycia playboy'em, ale widziałem, że tylko gra szczęśliwego.
Spojrzałem na zegarek. Szlak. 7.30.
-Wiesz Lou. Dziękuje ci bardzo za nocleg, ale ja będę się już zbierał... Mam pół godziny, żeby pójść do domu, przebrać się i pójść do szkoły. Wpadnę do ciebie dziś po szkole, jeśli nie masz nic przeciwko. Nie masz, prawda? 
Chłopak pokiwał głową z uśmiechem. Poszedłem więc ubrać koszulkę, a gdy wróciłem zastałem Lou stojącego przy drzwiach z moją torbą na ramieniu. Posłałem mu pytające spojrzenie.
-Pomyślałem że... będzie szybciej jeśli odwiozę cię do domu, a potem pod szkołę... Chyba, że nie chcesz.. - Lou. Jeśli w trakcie naszego mieszkania razem będziesz mnie tak rozpieszczać i w dodatku wyglądać tak cholernie dobrze bez względu na porę dnia to obiecuję, że cię zgwałcę prędzej czy później. A tak przy okazji... Chyba zbyt często myślę o Lou jako o obiekcie zaspokajania swoich potrzeb seksualnych. Ale to naprawdę nie moja wina... On po prostu jest pociągający. No i te hormony. Tak, zrzućmy całą winę na te pieprzone hormony.
-Jasne. To znaczy, jeśli chcesz. Będę ci bardzo wdzięczny.
I ten jego piękny uśmiech. Nim się obejrzałem siedziałem już w jego samochodzie i jechaliśmy w stronę mojego domu, rozmawiając jednocześnie o różnych głupotach. W pewnym momencie Lou jakoś spoważniał i spiął się. 
-Harry... Czy ty... Kurcze. Nie powinienem się w to mieszać, ale...
-Spokojnie. Po prostu to powiedz. 
-Chodzi o to, że... Do Bristol jedzie też moja siostra, Lottie. I... Gdy jechaliśmy nad jezioro... Po prostu wolałbym wiedzieć, jeśli planujesz być w jakichś bliższych relacjach z moją siostrą. To znaczy... Ja nie będę się w to mieszał, bo to twoje życie i życzę wam jak najlepiej, ale... po prostu chciałbym wiedzieć. Jeśli ty coś... Jeśli ona ci się podoba.
Zgłupiałem. Kurcze, Lou myśli, że podoba mi się jego siostra? Automatycznie na myśl o tym wybuchłem śmiechem. Louis spojrzał na mnie zdezorientowany.
-Lou... Skąd taki pomysł przyszedł ci do głowy?
-No wiesz... Patrzyłeś na nią jakby...
-Jakby była bardzo atrakcyjną dziewczyną. Bo jest, ale to nie znaczy, że mi się podoba. Bez urazy Lou, ale Lottie... po prostu nie jest w moim typie. Przepraszam, jeśli cię zawiodłem. - Wciąż między słowami wybuchałem lekkim śmiechem. To była komiczna sytuacja. Miałem ochotę wykrzyczeć mu 'Mój mały, słodki debilku. Dużo bardziej od twojej siostry, wolałbym schrupać ciebie'. Ale to zabrzmiałoby głupio i pewnie by mnie wyśmiał. Ugryzłem się więc w język i zauważyłem, że stoimy już pod moim domem. Spojrzałem na Lou pytająco.
-Leć, ja tu poczekam. 
-Um... Może wejdziesz? Przecież nie będziesz tu tak siedział.
Chłopak zamyślił się chwilę, po czym wyjął kluczyki ze stacyjki i oboje ruszyliśmy w stronę drzwi małego domku z czerwonej cegły. Modliłem się, aby w moim pokoju był porządek. Przekręciłem klucz w zamku i wpuściłem Lou pierwszego. Zdejmując buty do moich uszu dobiegł jakiś hałas z kuchni. Spojrzałem na Lou i uśmiechnąłem się do niego.
-Cześć mamo! A ty jeszcze nie w pracy? - krzyknąłem wchodząc przed Louisem po schodach. Zauważyłem jak z kuchni wychodzi postać jakiejś kobiety i pomachałem jej powoli.
-Harry, gdzie byłeś całą noc?
-Pisałem ci przecież, że przenocuję u Lou. Ach, właśnie. Mamo to jest Louis. - tu wskazałem na chłopaka, który uśmiechnął się trochę niezręcznie, cofając się i podając mojej matce rękę.- No i Lou, to jest moja mama. Tommo podwiózł mnie tutaj, żebym nie spóźnił się do szkoły. Przebiorę się tylko i już wychodzimy. 
Widziałem jak na twarzy rodzicielki pojawia się lekki uśmiech. Był niemal niewidoczny, ale jednak był. Zapewne zupełnie inaczej wyobrażała sobie Louisa. No cóż, jeśli myślała, że poznałem jakiegoś napakowanego kolesia całego w tatuażach, albo z dredami, to się myliła. Lou, ubrany dziś w jasno niebieski spodnie i białą bluzkę w paski, wyglądał jak wzór cnót. Jednym słowem ideał. Do tego jego twarz była tak przyjazna i miła dla oczy, że wiedziałem jak bardzo przypadł mojej matce do gusty. Szybko przebrałem się w jakieś świeże ciuchy i obaj ruszyliśmy w stronę samochodu Lou. Chciałem już teraz porozmawiać z mamą na temat możliwości zamieszkania u Lou, jednak strasznie mi się spieszyło, a wiem, że i ona nie miała zbyt dużo czasu. 
________________________________________________________________________________
Wreszcie jest! Przepraszam, że tak długo z tym zwlekałam... Najpierw nie miałam weny, a gdy wreszcie udało mi się coś wydusić- odcięli mi internet. Potem jeszcze rodzice dostali kartkę z ocenami i teraz mam jedynie godzinę dziennie na korzystanie z internetu... Wiec mam nadzieje, że wybaczycie mi to opóźnienie :3 
Um... I zdaję sobie sprawę z tego, że ten rozdział jest trochę... krótki. Ale następny będzie dłuższy! Obiecuje !
Och. Zapewne spodziewaliście się jakiejś sceny +18? Huehuehue. Nie ma tak dobrze :D Jeszcze trochę was pomęczę :3
No i jeszcze coś. Równo 30 czerwca wyjeżdżam do Holandii i nie wiem czy będę miała możliwość pisania rozdziałów. A jeśli nawet- nie wiem, jak często. Więc niestety musicie być cierpliwi i wytrwali. Będę się starać jak tylko będę mogła, ale nic nie obiecuje :3

5 komentarzy:

  1. Och, jej, jaki słodki ten rozdział! Uwielbiam czytać jak Harry i Lou dopiero się poznają:3 Początkowo podchodzą do siebie ostrożnie, z rezerwą, nie wiedzą, czego mogą spodziewać się po tym drugim... Tutaj jest fajnie, bo obaj są gejami (oh, rozmowa przy stole, podczas której Harry powiedział, że żona Lou będzie miała z nim dobrze, a on odparł, że chyba nie planuje mieć żony... świetna:D Nie mogłaś dosadniej zaznaczyć, że Tommo woli chłopców, no ale nasz głupiutki Harry oczywiście nie załapał;> Ale w końcu się zorientuje.) i w dodatku lecą na siebie!;33
    Boże, już sobie wyobrażam ile scen Larry'ego nam zaserwujesz, kiedy Harry wprowadzi się do Lou:> Ja najbardziej lubię takie niepozorne, jak ta w łóżku, kiedy po prostu się przytulali, ale nie mogę się doczekać Pierwszego Pocałunku:)
    Pozdrawiam, życzę weny i do nn!

    OdpowiedzUsuń
  2. Scena zprzytuleniem była taka słodka. Dobrze, że piszesz tak subtelnie. Bardzo mi się podoba! Nie obrażę się jeśli zamieszkają razem, niech Lou mu powie, że jest gejem ;-)
    Z niecierpliwością będę czekac na kolejny rzodział.
    Też wyjeżdzam do Holandii, w tym samym terminie. Może się miniemy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och. Możliwe :3
      A dokąd dokładniej, jeśli można wiedzieć? :D
      (wiem, jestem ciekawska. ale możemy mieszkać w tym samym mieście i nawet o tym nie wiedzieć XD)

      Usuń
  3. Och tak, scena z przytuleniem była niebywale najsłodsza! No i cieszę się, że jego matka w miarę przyjaźnie przyjęła Lou, to dobry znak. :D Jak zwykle genialne, rewelacyjnie itd. itd. *____*
    To teraz ja chcę wyjazd do Bristol. :3

    OdpowiedzUsuń
  4. ooooo! to było urocze, jak tak się Lou tulił w nocy, malutki przytulasek *____* no i fajnie, że poznał mamę Harry'ego ;D teraz tylko czekać na Bristol <3
    muah!
    [http://heart-without-you.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń